Blog

Blog

Ocean i tropiki (Gubat - Bulusan, Filipiny)

Kolo Bulusan
Z Legazpi autobusem, jeepneyem i trycyklem dostalem sie nad ocean za miastem Gubat. Jest tu kilka osrodkow wczasowych, tzw resortow. Postanowilem spedzic noc w jednym z nich, bo w centrum Gubat mieli dla mnie “super oferte” za 40USD (1700 peso). Sorry, Filipiny to nie Europa zebym tyle placil. O tej porze roku resorty byly kompletnie puste, a ja jedynym turysta, wliczajac w to oczywiscie miejscowych. Co nie zmienia faktu, ze znowu wyskoczyli z nieadekwatnymi do sytuacji cenami. W koncu znalazlem nocleg za 700 peso. I tak bardzo drogo. Zaraz po dotarciu zaprzyjaznilem sie z jednym miejscowym starszym panem, ktory postanowil mi pomoc w ustaleniu kilku faktow. Dasz na paliwo to jedziemy – jego skuterem. Dotarlismy do Bulusan i Bulusan Lake, ustalilem mozliwosci noclegu i zdobywania miejscowego wulkanu, a w drodze powrotnej zrobilismy duza rundke po okolicy. Z przygodami, skuter sie popsul. Mimo prob z miejscowa ludnoscia naprawy, nie udalo sie. Skuter zostawilismy i wrocilismy trycyklem. Na tym badz co badz przyslowiowym koncu swiata na kolacje i sniadanie zostalo mi jedzenie ciastek z cola, nic innego nie bylo – ladny mi osrodek:).

Kolejny dzien jak zwykle rozpoczela ulewa, a ja zaraz po niej kapiel w oceanie, goracym jak zupa. Cala plaza dla mnie, zywej duszy, z pokoju do wody mialem jakies 20 metrow. Nie dosc, ze w takiej wodzie przyjemnosc z kapieli marna – za ciepla – to jeszcze poparzyly mnie meduzy. Takie z 10 razy wieksze niz w Baltyku.

Po kapieli jeepneyem dotarlem do Bulusan i rozpoczalem zalatwianie dokumentow, bym mogl wejsc na miejscowey wulkan - BULUSAN. Tutaj nocleg w homesteyu mial normalna cene 250 peso, a ja tradycyjnie stalem sie atrakcja turystyczna miasteczka. Mimo ze ocean po sasiedzku, to zamiast plazy betonowy mur, a zamiast pieknej przezroczystej wody, wysypisko smieci.

Moi gospodarze (Philip i Angie) majacy firme turystyczna – wulkan, dzungla, eko i agro turystyka, zajeli sie cala papierologia, a jest tego troche. Kilka formularzy do wypelnienia, badanie cisnienia krwi, co sobie na szczescie odpuscili, zdjecie paszportowe do wyrobienia specjalnej legitymacji, ktora trzeba nosic w dzungli i pokazywac… chyba jedynie miejscowym zwierzetom. Organizacja mojego wchodzenia, przewodnik itd. A na koncu dyplom zdobycia szczytu. Wszystko fajnie, tylko po co ta cala szopka? Znam odpowiedz. Moim wchodzeniem zajmowalo sie okolo 10 osob, dzieki tej szopce i niepotrzebnych czynnosciach (w mysl dbania o moje bezpieczenstwo), kazdy mial zajecie, czyli prace. W 2012 na wulkan wykupilo pozwolenia ok. 320 osob (nie oznacza to, ze kazdy wszedl), z czego 292 to Filipinczycy, byla grupa 11 Rosjan, a tak “grupy” od 1 do 5 z Europy, Australii i Japonii. Polacy ostatnio tutaj byli 2 lata temu, ponoc profesor ze studentem, ale na wulkan nie wchodzili. Wiecej osob gosci malo ciekawe jezioro Bulusan.

Na samym poczatku koniecznie chciano mi zorganizowac wejscie na wulkan pt. full wypas. Przy mnie kobieta na ulotce 4000 peso zamienila na 5000 peso, oferuja  2-dniowe zdobywanie wulkanu. Rownie dobrze mogla zamienic 4 na 9 I dopisac jeszcze kilka zer – I tak bym nie skorzystal. W wielu miejsach na swiecie niezmiennie panuje przekonanie, ze bialy z zachodu to chodzacy plecak pieniedzy i do tego frajer. Dlaczego frajer, bo chwile na kajaku na malo atrakcyjnym nieduzym jeziorze nazywa sie ekstremalna wodna przygoda. Nocleg na polance otoczonej lasem tropikalnym nazywa sie niezwyklym noclegiem w dzungli. Bialas oczywiscie potrzebuje 4 razy tyle czasu na wejscie na wulkan co miejscowy, musi miec przewodnika i tragarza. A to wszystko kosztuje. I jak tak obserwuje to bialasy sie na to wszystko ciagle nabieraja, placa, a ja mam potem problem tlumaczyc, ze ja tego nie potrzebuje.  Dlatego w efkecie stanelo, na transporcie do parku i z parku, oplacie parkowej i przewodniku – trzy razy taniej. Przekonywanie mnie, ze bialasy na wulkan wchodza zazwyczaj w 9 godzin, bo trasa trudna i klimat ciezki, rowniez nie przynioslo efektu. Jeden dzien w zupelnosci wystarczy.  

Wiec gdy inni zajmowali sie papierologia, ja wybralem sie na wycieczke i powtorze nie wiem juz ktory raz, znowu wywolujac szok na twarzach miejscowych, skad sie urwalem. W pewnym momencie zaczyna to by meczace, ale coz zrobic. Przywyklem do tego na moich wyprawach, co nie znaczy, ze polubilem.

Patrzac na ilustracje do tego wpisu, ktos moglby powiedziec, takiemu to dobrze. Otoz niezupelnie, bo dziewczyny w komplecie chcialy sie ze mna zabrac do Europy - bym je zabral ze soba. Gdy tlumaczylem, ze wielozenstwo w moim kraju jest zakazane smialy sie, ze damy jakos rade. To wcale nie znaczy, ze im zle na Filipinach. Tutejsi ludzie chwala sobie zycie, podoba im sie. Mlodzi jednak wiedza, ze z perspektywy takiego Bulusan, nawet stoleczna Manila wydaje sie czyms strasznie odleglym. Dziewczyny wiedza, ze tutaj czeka ich zycie kobiety prowadzacej dom i rodzacej dzieci, moze sprzedaz w przydomowym sklepiku, a chcialaby czegos wiecej. Stad chec wyjazdu.  

Dygresje

Pisalem mniej wiecej na ile osob przeznaczony jest trycykl. Tutaj nie ma ograniczen, zmiesci sie nawet kilkanascie osob. Stoja wszedzie gdzie da sie noge postawic, siedza na dachu. Podobnie jest z jeepney`ami, do srodka smialo wejdzie 20 osob, ale z tylu sa stojaki, no I jeszcze dach, co daje nawet ponad 30 osob.

Na Bulusan Volcano Mountaineering – znajdziecie kilka moich zdjec, 31.07.2013.

Dzieci. W Polsce kobiety nie chcac rodzic dzieci, wiemy dlaczego, ale abstrahujac od tej wiedzy, tutaj na Filipinach czasami mozna odniesc wrazenie, ze jest wiecej dzieci niz doroslych. 

Angielski. W Polsce generalnie we wszystkim panuje zasada byleby sie formalnie zgadzalo, byleby w papierach byl porzadek, efekty nie maja znaczenia. Dlatego mlodzi Polacy po wielu latach nauki choby nagielskiego go nie znaja - ale szkola program zrealizowala, to sie tylko liczy. Tutaj na Filipinach nie liczy sie program, tylko to by byly efekty nauki. Z tego rozlicza sie nauczyieli, jak mi tlumaczyl jeden Filipinczyk. Dlatego prawie kazdy potrafi sie lepiej lub gorzej porozumiec po angielsku, wiele napisow i informacji jest po nagielsku, jezykiem urzedowym tez czesto jest angielski. Podroznicy, ktorych spotykam na wyprawach zawsze mowia to samo. Jednym z krajow gdzie najtrudniej im sie porozumiec jest Polska, prawie nikt nie zna angielskiego. Zaraz jakis urzednik sie obrazi i powie, ale statystyki... nie powiem gdzie je sobie moze wlozyc. Licza sie fakty. Juz widze jak cudzoziemiec na wsi idzie do spozywczaka do Pani Zosi i chce cos kupic, a ona ze strachu ucieka na zaplecze. Takie historie nieraz slyszalem. Tutaj na Filipinach jestem wlasnie na wsiach i jakos moge po angielsku wynajac kazdy transport, zrobic zakupy w spozywczaku, zapytac o droge, dogadac sie i pogadac. Z ludzmi of od najbiedniejszych do najbogatszych, z tymi niewyksztalconymi i z tymi po szkolach. A tak w ogole to po tutejszych ulicach dzien w dzien ciagna dzieciaki i mlodziez w szkolnych uniformach na linii - dom-szkola-dom.

Prad. Zwlaszcza poza duzymi miastami zdarzaja sie awarie pradu, do tego przed duzymi burzami jest nieraz wylaczany dlatego bywa, ze w miasteczku jest 50 sklepikow, ale nigdzie nie mozna kupic lodow. Wlasnie dlatego. To byl rowniez powod, ze nawet gdy ostatnio znalazlem kafejke internetowa, to nie bylo akurat pradu. Obecnie jestem niedaleko Manili nad jeziorem Taal i poki co prad jest.

Pozdrawiam

Gregor

Na zdjeciach: miejscowe jedzenie- orzechy kokosowe, ryby, palmy kokosowe-pole ryzowe-ocean w Bulusan, droga kolo Bulusan (nie dozyje dnia gdy w Polsce drogi loklane beda mialy taka jakosc jak te na Filipinach), tzw. zrodlo kolo Bulusan, a na innym zdjeciu wodospad, mlodziez z okolic Bulusan (tutejsi ludzie bardzo dbaja o higiene, a kobiety nie rozstaja sie z kosmetykami - w tym klimacie dzien bez prysznica i smierdzisz).


Znajdź mnie

Reklama

Wydarzenia

Brak wydarzeń

nationalgeographic-box.jpg
redbull-225x150.jpg
tokfm-box.jpg
tvn24bis-225x150.jpg

Reklama

Image
Klauzula informacyjna RODO © 2024 Grzegorz Gawlik. All Rights Reserved.Projekt NRG Studio
stopka_plecak.png

Search