Blog

Blog

Kraton (Yogyakarta) i plaża w Parangtritis (Jawa, Indonezja)

Parangtritis

 Skoro pierwsza czesc zdobywania wulkanow w Indonezji zakonczylem bez koniecznosci wykorzystywania dni rezerwowych, trzeba bylo je jakos spozytkowac. A ze nie lubie nic nie robic, jednego dnia wybralem sie do Kratonu a drugiego do Parangtritis - ktorych w planie nie mialem. I slusznie jak sie okazalo.

KRATON to  stara sultanska dzielnica otoczona bialym murem z 1785r (Sam Kraton pochodzi z 1756r., wzniesiony przez sultana Hamengkubuwona I). Najwieksza atrakcja samej Yogyakarty. Mieszkaja tam zwykli ludzie w waskich uliczkach, jest kilka palacow (m.in Sultana i Na Wodzie) oraz muzeow, ktore mozna zwiedzac. Bilety wstepu od niecalego dolara, do ponad dolara. Muzea to strata czasu (przynajmniej dla mnie), sam Kraton z palacami na tle brzydoty Indonezyjskich miast wyglada odrobine lepiej, ale tez nich specjalnego. Najciekawsza byla tradycyjna muzyka na zywo i spiewy, choc usypiajace. Nie oszukujmy sie jednak, sporo w tym kiczu i cepelii. Schodzilem Kraton wzdluz i wszerz i w gruncie rzeczy najciekawsze byly te uliczki, gdzie nie dociera turysta. W dzielnicy mozna kupic wiele wyrobow rekodzielniczych. Od strony centrum Yogyakarty, przed wejsciem do Kratonu jest plac Alun-alun Utara. Przewodniki pisza o dwoch swietych figowcach bengalskich, paradach, uroczystosciach. Kiedy tak naprawde jest to wielkie ziemiste miejsce, zasmiecone i o funkcji parkingu. Z ciekawostek, to tutaj Hamengkubowono X wyglosil do zgromadzonych w 1998r. informacje o dymisji prezydenta Suharto.

PARANGTRITIS - kapielisko Yogyakarty. A tak naprawde wysypisko smieci, co akurat w Indonezji jest standardem. Jedynie tam gdzie jest wiecej zachodnich turystow probuje sie sprzatac, tylko w niektorych miejscach zreszta. W centrum wioski na plazy pelno smieci, troche dalej lepiej, ale zadalem sobie sporo trudu, by kilka zdjec bylo bez smieci. Sama wioska to kompletna dziura, obskurne miejsce. Tez standard w Indonezji. Na szczescie ja tu przyjechalem dla przyrody - wulkanow. Plaza jest dluga, szara, utworzona z piasku wulkanicznego. Sa tez klify niedaleko. Z polowa ze stu osob nad woda musialem sobie zrobic zdjecie. Sami Indonezyjczycy. Nikt sie nie kapal. Duzy wiatr, duze fale, duza sila wody. Mimo tego zaliczylem krotka kapiel, prawie miesiac w Indonezji, wokol morza, a nie mialem jeszcze czasu. Rzeczywiscie trudno sie bylo kapac w takich warunkach, chociaz nigdy nie zapomne kapieli w Rio de Janeiro. Fale 7-8 metrow, ledwo sie z nich wydostalem. Blog z mojej wyprawy do Ameryki Poludniowej mozna znalezc w necie (pierwsza czesc na onecie, druga na blogspocie), wystarczy wpisac Grzegorz Gawlik Ameryka Poludniowa 2010 blog, tam tez bedzie o kapieli w Rio. Jakies dwie godziny spedzilem w Parangtritis. Jest to najblizej polozona  plaza od Yogyakarty, jakies 27km, a od dworca skad startuja mini busy jakies 22-23km. Jadac autobusem miejskim, mini busem, czekajac na nie, w jedna strone zajelo mi to jakies 2 godziny, moze z hakiem. Sam minibus, prymitywny, jedzie ponad godzine. 

DYGRESJE

Pranie - na wyprawach czesto piore sam, ale gdy mam wiecej rzeczy, czas i jest mozliwosc skorzystania z laundry service, to korzystam. Zanioslem w Yogyakarcie kilka siatek z brudami do prania. Ceny przyjazne, odbieram nastepnego dnia. I pierwszy zgrzyt. W reklamowkach byl plecak podreczny, smierdzacy siarka, popiolem wulkanicznym, caly brudny od zdobywania wulkanow, mowilem: wszystko do prania. I w ten brudny plecak zapakowano mi ladnie zafoliowane uprane ubranie. Niestety marny angielski pracownicy/wlascicielki nie pozwolil sie dogadac w tej sprawie. Wracam do hostelu, by spakowac czyste rzeczy do duzego plecaka a tam, cale ubranie moze i pachnace, ale ciagle brudne, troche mniej. A szare spodnie zabarwione na rozowo. Cos mi sie wydaje, ze pranie robiono chyba w rzece - nie zartuje, tutaj w rzekach wiele osob pierze, kapie sie, myje, a na pewno w zimnej wodzie i w marnym proszku. Ciepla woda to luksus, rozmawialem z ludzmi, ktorzy przez cale zycie nigdy nie kapali sie w goracej wodzie, bo w domu nigdy takiej nie bylo, tylko w chlodnej. Wiecej tylko w rzece, bo w domu nie bylo lazienki, to dotyczy takze tak duzych miast jak Denpasar czy Yogyakarta. Moglem wrocic do pralni i co bym zrobil tej kobiecinie? Machnalem reka. Kupilem dobry proszek (pol godziny szukalem), wypralem recznie wszystko jeszcze raz, wylacznie z plecakiem, efekt duzo lepszy niz fachowa pralnia. Dziesiatki krajow, czasami jeszcze biedniejszych, dziesiatki razy korzystalem z tej uslugi, ale pierwszy raz mi sie zdarzyla taka historia, w Indonezji. Na szczescie, przy calej wyprawie takie zdarzenie to drobiazg.

Tsunami 2004. Warto w koncu cos o nim wspomniec. Na skutek trzesienia ziemi na Oceanie Indyjskim (9,1 w skali Richtera), wywolane nim tsunami, spowdowalo smierc ok 300 000 ludzi w Azji i Afryce. Z krajow ktore odwiedzam podczas tej wyprawy bardzo dotknely Indonezje, Malezje i Tajlandie. Fale mialy do 15m wysokosci, zgineli tez turysci, a najwiecej zginelo w wlasnie Indonezyjczykow. Grubo ponad 200 000. To zle swiadczy o poziomie rozwoju kraju, jezeli pozwala zginac tak ogromnej liczbie osob. 

pozdrawiam

Gregor

 Na zdjeciach: Na pierwszych 5ciu Kraton, na pozostalych Parangtritis.


Znajdź mnie

Reklama

Wydarzenia

Brak wydarzeń

nationalgeographic-box.jpg
redbull-225x150.jpg
tokfm-box.jpg
tvn24bis-225x150.jpg

Reklama

Image
Klauzula informacyjna RODO © 2024 Grzegorz Gawlik. All Rights Reserved.Projekt NRG Studio
stopka_plecak.png

Search