Stolica Indonezji liczy sobie 10mln mieszkancow, a aglomeracja 28mln. To ogromne miasto jest brzydkie jak wszystkie w Indonezji. Mimo ze stolica. Do tego upalna i duszna pogoda ktora zniecheca do wszystkiego. W miejscowej informacji turystycznej nie udalo mi sie uzyskaz zadnej informacji, nawet dostac mapki. Wedrujac po miescie odwiedzilem m.in. Monument, Palac Prezydencki (nie mozna podejsc pod ogrodzenie), meczet Istiqlal, katedre katolicka, dzielnice Kota, gdzie znajduje sie plac - cos jak rynek. A najbardziej podobal mi sie stary port Sunda Kelapa i rzedy duzych urokliwych lodzi. Skorzystalem tez z malej lodki, by obejrzec port od drugiej strony. Jest czynny, wiec mozna poprzygladac sie pracy, zaladunki, wyladunki.
Wedrujac w jednej chwili jestes w oazie bogactwa w kolejnej slumsach, ktore tutejsi nazywaja tradycyjnymi dzielnicami. Do tego troche szklanych wiezowcow. Korki na ulicach, spaliny, smieci. Chodniki sa tylko miejscami, nierzadko bez studzienek. Trzeba zawsze patrzec pod nogi, a nie dookola, gdyz mozna stracic zycie.
Aby zobaczyc glowne atrakcje miasta wystarczy jeden dzien.
Metro - kilka nadziemnych linii. Klimatyzowane, przestronne. Dzakarta jest tak brzydka, ze nie ma powodow do ochrony krajobrazu miasta, a takie metro jest duzo tansze w budowie. Podobne funkcjonuje np w Manili i czesciowo w Delhi.
Motoriksze - pierwsze i chyba ostatnie miejsce gdzie mozna je spotkac w Indonezji. Tanie i wygodne, dlatego ja z nich korzystalem, korzystaja turysci. Duzo lepsze niz ojeki (motory). Nie straszny im deszcz, wygodnie siedzisz, bagaz kolo ciebie. Czemu sa tylko w Jakarcie?
Dygresje
Niezmiennie zadziwiaja mnie pracownicy tutejszych marektow, zwlaszcza "alfa" i "indo". Nie dosc, ze maja wiecznie balagan, komputery raz dzialaja raz nie, a ciagle ceny nie zgadzaja sie do tych na polkach, to obsluga jest straszliwie wolna. Jeden czlowiek kasuje, drugi pakuje, trzeci czesto stoi z tylu i sie przyglada. Jak wydaja pieniadze, to sprawdzaja, po 2-3 razy czy dobrze. Rozumiem, ze nie chca doplacac ze swojej pensji, ale to sa tylko podstawy matematyki. Moze trzeba wrocic do szkoly?
Przy Kinabalu wspominalem o pewnych kitajskich zwyczajach. Tutaj tez maja podobne. Zwlaszcza bekanie, zawsze i wszedzie. Z pierdzeniem w miejscach publicznych tez nie maja oporow. Ale nie atakujmy ich od razu - Indonezyjczykow. Ze sa niewychowani, prymitywni. Po prostu inna kultuta, inne zwyczaje. Musimy to zrozumiec. Ze cos co u nas jest nagannym zachowanie, gdzie inndziej jest odbieranym nieraz wrecz pozytywnie.
Fastfoody. Ci co podrozuja dluzej po Indonezji skarza sie na jedzenie. Monotonne, smakowo slabo. I czasami zjedliby po prostu zachodni fastfood. W Indonezji sa wszystkie sieci, nawet takie, ktorych nie ma w Polsce, tylko poza centrum. Indonezyjczycy bardzo je lubia. Nie wiem jednak czemu nikt nie poimyslal, by postawic je w rejonach hoteli, w rejonach gdzie sa zagraniczni turysci? Zostawiliby duzo pieniedzy, a i miejscowi chetnie by tutaj jadali.
Nie wiem czy o tym wspominalem, ale w Jakarcie i okolicach sa tez stacje benzynowe innych marek niz Petarminy - Shell, Total.
Pozdrawiam jeszcze z Sulawesi
Gregor
Na zdjeciach: meczet Istiqlal, motoriksze, dzieciaki na samochodzie i port Sunda Kelapa.