Blog

Blog

Jezioro Toba (Sumatra, Indonezja)

lodzie z Parapat do Tuk Tuk na wyspie Samosir (jez. Toba)
Kerinci zdobyte, nastepny przystanek: jezioro Toba. Z Kersik Tuo niecale 800km. Jeden dzien i jestem na miejscu. Bez takich zartow prosze. W Indonezji droga ladowa to niemozliwe, zwlaszcza publicznym transportem. Pierwszy krok do celu, to wrocic do Padang. Stoje przy drodze od 8:30, bo poranny busik z Sungai Penuh powinien przejechac tedy okolo 9:00. Kerinci kompletnie niewidoczne, az trudno uwierzyc, ze gdzies tam jest ogromny stozek, za herbacianymi polami. O 9:00 zlapalem prywatne auto na 8 osob, ktore jechalo do Padang i zabieralo odplatnie ludzi. Cena 130tys. rupii (busik kosztowal 85tys). Mam caly rzad siedzen dla siebie i nadzieje, ze bedzie szybciej. Atrakcja wycieczki jest mloda dziewczyna wymiatujaca co 15min do woreczka. Pasazerowie tradycyjnie wszystkie smieci, woreczki, butelki wyrzucaja za okno, a ze to park narodowy, lasy deszczowe - kogo to obchodzi. Na pewno nie Indonezyjczykow. Powinni sie reklamowac na swiecie tak: Indonezja - jedno wielkie smietnisko. Jazda do Padang zajela 6h z przerwa na obiad. Zostalem podwieziony do mojego miejsca noclegu. A tam proby suszenia i prania rzeczy po Kerinci. W Kersik Tuo bylo przyjemnie chlodno, w Padang koszmarnie parno. 

Mialem nadzieje, ze kolejnego dnia przed polnoca dostane sie nad jezioro Toba, autobus mial odjechac o 10:00, a w homestayu zapewniano mnie, ze jedzie 10h. Wpierw autobus trzeba znalezc. W Padang rozne prywatne firmy oferuja przejazdy do roznych miast, dzialaja w roznych punktach na obrzezach. Poszukiwalem firmy ALS. Mikroletem i piechota udalo mi sie dotrzec o 9:00 na miejsce. Dwie wiadomosci. Sa jeszcze dwa miejsca na moj autobus. Wyjezdza o 14:00 i jedzie 20h do mojego celu - Parapat  (znanego takze pod nzwa Prapat, ok.580km, w przewodniku pisali ze 18h) To przedostatnie miejsce trafilo mi sie z tylu autobusu przy toalecie, a autobus wyjechal o 14:30. Destynacja Medan, cena 185tys. rupii. Uwaga, pozostale autobusy, lepsze, ale drozsze (260-280tys) jadace do Medan, nie jada kolo jeziora Toba. Trasa biegla gorskimi drogami, posrod tropikalnych lasow, skal, wodospadow, tudziez wulkanow. Drogi czesto marne, wolne, korki, rozbite autobusy, samochody przy drodze. Kolejny raz przekroczylem rownik. Po raz czwarty. Tym razem ladem i pozostane na polnoc od niego do konca wyprawy.

Kontrastowo wygladalo jak przejezdzalo sie raz przez wioski chrzescijanskie, raz przez muzulmanskie. W tych pierwszych kobiety ubrane na kolorowo, sukienki, wyeksponowane wlosy. W tych drugich w stonowanych kolorach, ubrane od stop do glow. 

Jak kazdy lokalny przejazd i ten mial swoje atrakcje. To ze sie spoznil (22h jazdy, w tym dwa postoje na jedzenie) i bylem jedynym zagranicznym, to norma. Noc w autobusie umilala mi kapiaca na glowe woda, bo dach przeciekal, a ciagle padalo. Z tylu na trzech malych fotelikach upchano nas w trojke. Z przodu barierka przed tylnimi drzwiami, wiec ani troche nog wyprostowac. Sasiedzi dobrze, niemal elegancko, ubrani, co tutaj rzadkie, ale prawdziwi Indonezyjczycy. Bekajacy i plujacy na podloge. Upiorna muzyka, ale autobus klimatyzowany, wiec zakaz palenia, o dziwo przestrzegany. Z ta klimatyzacja to tez nie bylo nudno. Na poczatku super. Na dworze skwar, w srodku jako tako, chociaz sasiedzi chcieli od razu ja wylaczyc. Ubrani w kurtki, czapki. Oj nie panowie, po moim trupie. Ale w nocy, wysoko w gorach, padajacy deszcz, mozna by czasami sobie z klimatyzacja odpuscic. Ale nie, dziala na calego. A otworow duzo, z ktorych sie wydobywa zimno, zadnego nie da sie calkowicie zamknac, ponadto jakies niezamykalne kratki. Patrze, a na scianie toalety jest naklejka michelina. Zaraz jej czesc zdarlem i zakleilem otwory ku radosci wszystkich w moim rzedzie. Z toalety rowniez dobiegaly znajome zapachy, ale i tutaj jest ciekawostka. W drzwiach nie bylo typowej klamki, tylko uchwyt, ktory nalezalo przekrecic. 100 procent kobiet w autobusie nie potrafilo otworzyc drzwi, zamknac od srodka i zamknac po wyjsciu. Mezczyzn dotyczylo to w 70-ciu procentach. Mimo braku potrzeby z ciekawosci poszedlem to sprawdzic. Mozliwe odpowiedzi byly dwie: albo cos z tymi ludzmi jest nie tak albo z uchwytem. Z Uchwytem bylo wszystko w porzadku.

Parapat to niewielkie miasteczko nad jeziorem Toba i dobre miejsce, by dotrzec na wyspe Samosir z tutejsza turystyczna mekka - wioska i polwyspem Tuk Tuk. Jezioro Toba znajduje sie w superkalderze superwulkanu, ktory okolo ok 69-77tys. lat temu zabil prawie caly gatunek homo sapiens. Mialo to ogromny wplyw na dalszy rozwoj naszego gatunku. Czy wyszlo nam to na dobre? Erupcja miala sile VEI 8 (maksymalna) i byla jedna z trzech takich w ostatnim milionie lat. Podczas tej wyprawy odwiedzilem tez wulkany, ktorych erupcje mialy sile VEI 7 (Tambora 1815r.) i VEI 6 (Pinatubo 1991r., Krakatau 1883r.). Jedna z najwiekszych erupcji w XXI wieku miala miejsce w 2010 r. i dotyczyla wulkanu Merapi, ktory rowniez mialem okazje zdobyc (VEI 4).

Jezioro Toba ma ok. 100km dlugosci i do 30km szerokosci. Powierzchnia to 1130km2, glebokosc max ok. 505m, lustro wody na 905m n.p.m. Jest to najwieksze jezioro Indonezji i najwieksze wulkaniczne jezioro swiata. Na jeziorze znajduje sie ogromna wyspa Samosir, 630km2. Jest to najwieksza na swiecie wyspa na wyspie. Bo Sumatra to przeciez tez wyspa. Jeszcze niewiele ponad sto lat temu zamieszkiwali ja kanibale. Dzisiaj to miejsce mocno turystyczne. Rejon Toba zamieszkuje lud Batak. 

Rozumiem doskonale kanibali, ja w tamtych czasach tez bylbym kanibalem gdybym zamieszkiwal te tereny. Ilez mozna jesc ryz, makaron, miejscowe roslinki, ryby i kurczaka. Nie ma to jak porzadne miecho.

Powloczylem sie nad jeziorem, odwiedzilem Samosir, kapalem sie w jeziorze - swietna woda ok 22 stopnie C, wszedlem na pagorek z wulkanicznymi glazami. Przyjechalem tu ze wzgledu na historie, wybuch wulkanu ok. 75tys. lat temu. Nie dla widokow. Dla mnie marne. Wokol i na wyspie gory do ponad 2000m, wygladaja nieszczegolnie. Brzydko, brudno, indonezyjski standard. Teraz po sezonie to dosyc ciche miejsca. Jesli ktos takie lubi i ma ochote szukac na sile co by tutaj robic - Toba to idealne miejsce. Dla ludzi zadnych wyzwan, adrenaliny - nuda. Chociaz niedaleko jeziora sa aktywne wulkany. Niestety wszystkich nie jestem wstanie zdobyc, a na pewno nie podczas tej wyprawy. Na wyspie bylo troche bialasow z Europy i kitajcow z Singapuru oraz Malezji.  Zwiedzac ja najlepiej wynajetym skuterem a najblizsze okolice rowerem o ile ktos lubi dziurawe zablocone waskie drogi i nawet tutaj spory ruch motorow i samochodow. Warto bylo stanac w miejscu, gdzie nie tak dawno jesli popatrzymy na wiek naszej planety, dzialy sie tak spektakularne rzeczy jak wybuch superwulkanu o sile VEI 8. Gdybym przyjechal z Europy specjalnie nad Toba dla miejscowych atrakcji i widokow i wydal na to pieniadze, to po dotarciu na miejsce pozostaje tylko kulka w leb. Na Samosir z Parapat kursuja publiczne lodzie, 10tys. rupii (40-45min czas plyniecia). 

Jezioro Toba to rowniez miejsce wystepowania czestych i silnych trzesien ziemi, nawet ponad 9 stopni w skali Richtera. Duze trzesienia wystepuja tu co kilka-10lat. Kilka w zyciu przezylem, to niezwykle doswiadczenie. Pewnie jeszcze kilku podonych doznam w przyszlosci, ale w Indonezji juz nie zdaze. To moje ostatki z prawie dwumiesiecznego pobytu. 

W okolicy Parapat dominuja chrzescijanie, mozna tutaj spotkac trycykle takie jak na Filipinach i specyficzne motoriksze, chociaz rzadko. Dominuja motorki. 

Pogoda nad Toba o tej porze roku. Codziennie przynajmniej popoludniu burza trwajaca do wieczora. 

Dygresje

Sumatra - ogromna wyspa, o polowe wieksza od powierzchni Polski. Mieszka tutaj sporo Chinczykow i Malezyjczykow. 

Tutejsze kawiarenki internetowe sa nierzadko osobliwe. Pomijam prymitywny sprzet i koszmarnie wolny internet, ale w jednych np. siedzi sie na podlodze, bo nie ma krzesel, a w wielu nie ma sluchawek przy komputerach, ale sa glosniki. I kazdy na maksa slucha swojej muzyki. Razy 20 komputerow. Nie slychac zadnej piosenki, mozna tylko ogluchnac. Nawet probuja rozmawiac - wydzieraja sie, bowiem glownym celem pobytu sa prymitywne gry, najczesciej polegajace na zadawaniu smierci przeciwnikom w mozliwie najokrutniejszy sposob. I w takich warunkach zazwyczaj pisze bloga, pomiedzy tymi "krzyczacymi" glosnikami, przy ledwo dzialajacej klawiaturze, kiedys sobie przez takowa palce polamie. 

Z kulinarnych informacji, to kupujac napoj czesto dostaje sie slomke, tak tutaj lubia albo woreczek i slomke gdy butelka szklana i nie chce sie czekac przy sklepie. Wystarczy przelac. Nie pisalem o tym, bo to oczywiste, lecz moze jednak nie. Indonezyjczycy nie uzywaja sztuccow do nie-plynnych posilkow. Jedza rekami. Maja to opanowane do perfekcji. Dostaje sie tez male naczynko z woda, by w trakcie jedzenia zmoczyc palce. 

W prowincji, ktorej stolica jest Padang nie bylo "indo" ani "alfa" marketow, tak samo jak na Polnocnym Sulawesi, ale tutaj sa. Te dwie sieci na pozostalych wyspach indonezyjskich odwiedzonych przeze mnie sa niemal wszedzie. Sagi o tunczyku w puszce i pomidorach ciag dalszy. Ten pierwszy na Sumatrze do tej pory jest dla mnie niedostepny, pomidory czasami spotykam. Tylko tunczyk i chleb tostowy z pomidorem ratuja mnie przed ciaglym ryzem, makaronem, chili i kurczakiem, tudziez innymi miejscowymi kulinarnymi wynalazkami. Ryz tutaj jedza od rana do nocy, czasami uzupelniony makaronem. Chce ziemniaki!

Na Sumatrze, jak i na Jawie, jest tez troche linii kolejowych, ale w wiekszosci nieuzywanych - pewnie z czasow kolonialnych. Np. jadac z Padang ku jeziorze Toba, byly stare  tory kolejowe poprowadzone w gorach, wiadukty, widzialem tunel, ale nieczynne. W Padang jakis odcinek funckjonuje, na torach stal pociag towarowy. W rejonie miasta Medan tez sa linie kolejowe. 

Chodniki - nie sa powszechne tutaj. W Indonezji sa czesto bardzo wysoko, 20-40cm nad ulica, nieraz wyzej. Pod nimi zazwyczaj jest kanal, sciek, plynie strumyk. Rzadko sa zdatne do uzytku, bo brakuje plytek, sa polamane, na chodniku jest sklep, bar, parking, smietnisko itp. Ale nawet jak sa zdatne do uzytku, to miejscowi chodzo obok, ale podkreslam, ze chodza bardzo rzadko, ich nogi to motorki. I ja ich rozumiem, co chwile robienie duzego kroku to w gore to w dol jest wkurzajace. Codziennie, setki razy tak robic - nie. Moze to dobre dla zdrowia, ale w Europie gdyby byly takie chodniki tez, by ich nikt nie uzywal. Kazda uliczka, posesja i wysoki prog. Rowniez chodze ulicami. Szybciej i wygodniej. Bezpieczniej pewnie nie, coz zrobic, Indonezja znajduje sie na etapie rozwoju, ze zycie ludzkie ma umiarkowana wartosc. Jeden czlowiek mniej czy wiecej, bez znaczenia.

W tutejszej kawiarence internetowej, w Parapat, maja specjalne oferty, 3h20min w cenie 7000 rupii. Dlaczego o tym wspominam? Patrzac jak wiekszosc grup etnicznych Indonezji nie ma zmyslu przedsiebiorczosci, zmyslu marketingowego, organizacyjnego, zero pomyslow na siebie itd, to taki krok w miejscowej kawiarence internetowej jest w dobra strone. W Parapat i okolicy wiele biznesow prowadza ludzie pochodzacy z Malezji i Singapuru.  

A propos internetu, to wiadomosc te probuje pisac od ponad 6 godzin, lecz co chwile wylaczaja prad. Mimo ze co 3 minuty zapisuje tekst, to i tak wiecznie cos trace. Moge to skomentowac jedynie tak: to Indonezja i trzeba z tym zyc. Aaaa i bycie miejscowa atrakcja tez nie jest latwe, wszyscy chca zagadac, zagladaja - to nawet mile, ale ludze ja naprawde musze skonczyc ten wpis na bloga!

Przy okazji pobytu w Yogykarcie opisalem pewna historie uslugi pralniczej. Niekorzystnej dla mnie. Od tamtego czasu zmuszony bylem jeszcze kilka razy skorzystac z podobnych uslug. Za kazdym razem pranie nie za bardzo bylo wyprane, nieraz smierdzialo, do tego podniszczone. Wiem dlaczego. Wszystkie prania odobyly sie recznie przy uzyciu zimnej wody z rzek i jezior oraz malej ilosci srodkow pioracych badz wcale. Za pralke sluzyly rece, szorstki beton, glazy nad woda, ostre szczotki. Pralek tutaj nie maja, moze w duzych miastach i to bogatsze rodziny. Miejscowi to tlumacza tak, ze ludzka praca jest duzo tansza niz praca pralki i jej zakup. Okay. Tylko, ze jakosc uslugi jest dziesiec razy gorsza niz pralki. Takie pranie nie usunie wulkanicznych brudow, gliny, smarow i benzyn jakimi nieraz sa umazane siedzenia i oparcia tutejszych autobusow. Nie ma pralek, wiec nic nie poradze. Kiedy tylko moge piore sam, wychodzi mi to lepiej niz miejscowym. Moze tu zostane i otworze pralnie. A tak na powaznie, ciagle slysze jak malo zarabiaja, jak czlowiek i jego praca sa tutaj tani. To do cholery dlaczego kaza turystom za rozne uslugi placic tak duzo, nieraz jak w Europie. Ano dlatego, ze dla bialasow ludzka praca mieszkancow Indonezji jest droga, bo bialasy maja pelne walizki dolarow. Same setki. 

Po wyspie Samosir na jeziorze Toba chodzilem z reklamowka, poniewaz moje rzeczy i maly plecak byly w praniu. Miejscowi wszyscy mysleli, ze szukam laundry service i wskazywali mi droge. 

Pozdrawiam

Gregor

Na zdjeciach: pije mleko kokosowe w Padang, dalej macgyver w akcji: rozdarte spodnie i spodnie naprawione. Uzywam ich i wlasnie w chwili gdy pisze ten tekst w nich siedze. Nie majac nic na łate ani maszyny do szycia pozostaje jedynie niezawodna przemyslowa tasma klejaca. Spodnie "zalatwilem" na wulkanie Soputan (notabene, caly moj sprzet jest w podobnym stanie). Kolejne zdjecie to przepyszne lody truskawkowe z kawalkami owocow. Dalej lokalne jedzenie w tym smierdzacy owoc: durian. Rosliny czesto sa uzywane do suszenia prania, a na nastepnym zdjeciu laundry service w Parapat. Wlasnie prane sa moje rzeczy. Zeby bylo weselej, pranie odbywa sie w toalecie i miejscu do kapania w hoteliku gdzie spie - chcialem skorzystac a tam gosc walczy z moim ubraniem. Wsrod zdjec rowniez pranie na wyspie Samosir w jez. Toba. Wyspa Samosir i jez. Toba na kolejnych zdjeciach, widac m.in. tradycyjny dom i ananasa oraz odbudowe lodzi.


Znajdź mnie

Reklama

Wydarzenia

Brak wydarzeń

nationalgeographic-box.jpg
redbull-225x150.jpg
tokfm-box.jpg
tvn24bis-225x150.jpg

Reklama

Image
Klauzula informacyjna RODO © 2024 Grzegorz Gawlik. All Rights Reserved.Projekt NRG Studio
stopka_plecak.png

Search