Blog

Blog

Batumi (Gruzja)

Batumi - w sąsiedztwie morza.

Z Batumi było tak samo jak z Erewaniem. Nie planowałem, ale skoro był czas i budżet wyprawy miał się dobrze – to się wybrałem. Tyle razy słyszałem jaki to wspaniały nadmorski kurort, piękne miasto, promenada, plaże.

 

I dałem się nabić w butelkę. Po cholerę spędziłem pół nocy w marszrutce z Tbilisi. Do tego tam, gdzie miał być mój hostel, nie było go, żadnej tabliczki, informacji, nikt nic nie wiedział. Nie to nie, znalazłem nocleg obok w prywatnej kwaterze. U sympatycznej rodziny, część pochodziła z Turcji (granica jest na rogatkach Batumi), więc powitali mnie turecką kolacją, w tym zupą podobną do naszej pomidorowej.

 

Warto też wspomnieć, że taksówkarze polują w Batumi na turystów proponując szalone ceny. Nieraz pięć razy takie jak w Tbilisi, dlatego trzeba z nimi ostro. A argumenty, że w Tbilisi jeżdżą na gazie a my tutaj na ropie czy benzynie, ignorować. A najlepiej chodzić jak ja, piechotą. Batumi mimo że liczy ok. 180 000 mieszańców, to w rzeczywistości nieduże miasto.

 

A ponadto ani ładne, ani klimatyczne. Promenada. Jedna wielka przeciętność. Azerowie by ją zaraz wyburzyli i zbudowali nową. Plaża. Marna. Chyba że ktoś lubi kamieniste plaże, jakie nad Morzem Czarnym spotkamy choćby w Soczi bądź na Krymie. Ja wolę Copacabanę w Rio de Janeiro. Na pocieszenie dodam, że Batumi i tak lepiej prezentuje się od Tbilisi. Za to ceny europejskie.

 

Nie rozumiem zatem dlaczego tak wiele osób zachwyca się Batumi. Ale powtórzę się, może za dużo w życiu widziałem. Jest mnóstwo przykładów, gdy coś się ludziom podoba a mnie nie. Widocznie jestem wybredny. Takim wyśmienitym przykładem jest Wilno. Jedna z brzydszych stolic jaką widziałem (spośród kilkudziesięciu). A niemal wszystkich tak zachwyca. Czym? Chyba jedynie wspomnieniem i tęsknotą, że to była kiedyś Polska. A może powinienem pójść do okulisty, czy co? Zapomniałem, przecież byłem. I z moim wzrokiem jest nieźle. To niech lepiej pójdą do okulisty ci, których Wilno czy Batumi zachwyca.

 

Może być też tak, że to wszystko przez piosenkę Filipinek o Batumi - zdaje się, że z przed ponad pół wieku. Jej słabszą wersję nagrała ostatnio niejaka Natalia Lesz. Tylko jeśli na teledysku tych pierwszych nie widać Batumi, to na teledysku tej ostatniej i owszem. Reżyser teledysku jednak mocno się nakombinował, by Batumi nie pokazać. Kadry drzew, z dachu budowanego wysokościowca, z powietrza, z nad morza niedaleko Batumi. I w kółko ujęcia tych samych miejsc, które akurat są zadbane. Tylko tak skadrowane, by nie było za dużo widać. W ten sposób to i z Katowic czy z Sosnowca można zrobić jedne z najpiękniejszych miast świata.

 

Dlatego już w tym miejscu zapraszam do poniższej galerii zdjęć oraz linka do reportażu o Batumi z kolejnymi zdjęciami. Tam pokazuję dwie strony Batumi. Tą turystyczną, nadmorską. I tą, w której żyją zwykli mieszkańcy Batumi.

 

Ale do rzeczy. Betonowa promenada jest przeciętna, ale spełnia swoją rolę. Jest dosyć długa, biegnie przy niej ścieżka rowerowa. Jest też system znany z wielu miast, wypożyczania rowerów prosto z ulicy. W centrum nadmorskiej dzielnicy znajdziemy trochę restauracji, klubów i sklepów, także przy promenadzie. O tej porze roku – późnojesiennej –  już w większości zamkniętych. Jest krótkie bezpłatne molo. Wzdłuż promenady kilka boisk dla różnych dyscyplin, znajdzie się porządny plac zabaw. W centralnej części znajdziemy też park i kilka fontann, w tym grającą wieczorami. Trwały w tym rejonie prace remontowane na ulicach i chodnikach. W centrum jest kilka zadbanych i odrestaurowanych ulic z kamienicami, jest główny plac, przy którym w budowie były ostatnie budynki. Jest też parę mniejszych placów. Wieczorem fragmenty miasta są ładnie podświetlone. Przy morzu wybudowano ostatnio kilka wysokościowców, głównie przeznaczonych na hotele. Dalej od ścisłego centrum buduje się trochę brzydkich blokowatych wielopiętrowych apartamentowców. Jest również charakterystyczny wysokościowiec z hotelem Sheraton i kasynem, nowo wybudowana tzw. wieża-alfabet. Młyńskie koło. Parę pomników, głównie kiczowatych. Blisko centrum jest port i kolejka linowa na najbliższą niedużą górę, gdyż Batumi leży nie tylko nad Morzem Czarnym, ale także w górach Małego Kaukazu.  Był oddany do użytku nowy punkt informacji turystycznej blisko morza – mała budka. Znajdziemy ponadto trochę przyjemnych miejsc, gdzie można coś zjeść czy napić się miejscowego piwa na powietrzu. Ale nawet w tych miejscach siedzą babuszki, sprzedające jakieś dziadostwo lub brzydkie pamiątki prosto z chodnika. Albo prażony słonecznik, co jeszcze dwadzieścia kilka lat temu było powszechne w Polsce, tak jak jest to obecnie powszechne w Gruzji.

 

Kawałek od ścisłego centrum znajdziemy delfinarium i małe jezioro. W Batumi jest także ogród botaniczny a kawałek od miasta rezerwaty przyrody. Nadmorska dzielnica jest zadbana, całkiem ładna i prezentuje się na pewno lepiej niż centrum Tbilisi. Nie brakuje jednak nawet w tym ścisłym centrum komunistycznych bloków, ich ruin, czy ruin kamienic albo pustych niezagospodarowanych jeszcze przestrzeni. Można stać przy jakiejś ruderze, a za nią szklane eleganckie hotele. To się pewnie zmieni w najbliższych latach, bo Batumi się buduje. Przyciąga pieniądze i inwestycje, w przeciwieństwie do Tbilisi. Tak jak wielu Polaków ma sentyment do Batumi, to tak samo jest chyba u Rosjan, których tutaj dużo. Batumi chętnie odwiedzają również Turcy, bo mają po sąsiedzku granicę oraz Ormianie lubiący tutaj także się zabawić.

 

By przejść się promenadą, pobyć chwilę nad morzem, zwiedzić nadmorską dzielnicę wystarczą dwie godziny. Poza nadmorskimi terenami Batumi wygląda jak Tbilisi. Jeden wielki rozpiździel i wieloletnie zaniedbania. Obskurne komunistyczne bloki, których nikt nie remontował od dziesiątek lat. Zawalone i walące się domy. Brak asfaltu i chodników lub w takim stanie jakby od stu lat nikt ich nie remontował. Pełno śmieci. Obskurne bazary i uliczny handel jak w najbiedniejszych krajach świata. Ziemiste place służące za parkingi, postoje marszrutek i punkty usługowe, gdzie można na przykład naostrzyć siekierę. Dworzec autobusowy lata świetności też miał kilkadziesiąt lat temu. Dzisiaj obraz nędzy i rozpaczy. Smród, bezdomni i totalny syf. Zresztą w  tej „zwykłej” części Batumi biedni i żebracy to powszechny widok.

 

A więc dwie skrajności. Bogactwo i przepych dla nielicznych. Bieda, syf i brzydota dla większości. I to kilka ulic od głównego placu w nadmorskiej dzielnicy. Bardzo smutny obrazek. A jakieś remonty, budowy trwają tylko w tej turystycznej części. Jeszcze trochę lat, inwestycji oraz remontów i będzie ona  prezentowała solidne zachodnioeuropejskie standardy. Ale większość Batumi będzie nadal wyglądała jak po wojnie. Nawet najbardziej zaniedbane miejsca w Polsce tak nie wyglądają, a Batumi to jedno z najbogatszych miast Gruzji.

 

Wielu mieszkańców tych terenów niechętnie przyznaje się do Gruzji. Batumi jest bowiem stolicą autonomicznej republiki Adżarii, która jeszcze kilkanaście lat temu znajdowała się de facto poza kontrolą Tbilisi. Dopiero groźba interwencji zbrojnej zmusiła Adżarię do podporządkowania się Gruzji. Której wielu tu miłością nie darzy delikatnie mówiąc. Mieszkańcy tych terenów nierzadko podkreślają, że oni bez Gruzji świetnie sobie poradzą a Gruzja bez nich nie. Ta ostatnia jest jednak zdesperowana po utracie Abchazji i Osetii Południowej, zatrzymać Adżarię w swoich granicach, za wszelką cenę. I na razie jest spokój.

 

Adżaria ma sporo racji twierdząc, że może sobie poradzić bez Gruzji. Leży nad morzem, ma pełnomorski port i międzynarodowe lotnisko. Graniczy z Turcją. Jest atrakcyjna turystycznie. Batumi jest jednym z najbardziej znanych nadmorskich kurortów w basenie Morza Czarnego i ośrodkiem akademickim. Uprawia się tu m.in. herbatę, winogrona, cytrusy. Wilgotny i ciepły klimat powoduje, że jest to naturalny klimat dla palm, bambusów czy eukaliptusów. Wydobywa się też w Adżarii ropę, a jeszcze więcej wysyła z portu w Batumi. Ropę z Azerbejdżanu. Zainwestowano tutaj ostatnio sporo pieniędzy w kolej i drogi, budując m.in. tunele.

 

Jeden dzień mi w zupełności wystarczył na zapoznanie się z Batumi. Kolejnego dnia opuściłem miasto, uprzednio kąpiąc się w morzu. O tej porze roku czyniły to pojedyncze osoby. Dla miejscowych bowiem było już zimno. Temperatura powietrza w dzień znacznie powyżej 20 stopni plus duża wilgotność i temperatura wody jakieś 22-24 stopnie. Dla mnie idealne warunki do morskich kąpieli. W Polsce o takiej temperaturze morza w lecie możemy zazwyczaj tylko pomarzyć, w Batumi  woda była już za chłodna dla wielu. 

Pozdrawiam

Gregor

Zapraszam do reportażu o Batumi, przedstawiającego skrajności tego miasta, oraz do porcji zdjęć, innych od tych poniżej. Artykuł znajduje się: Ech Batumi.  

 

Na zdjęciach: Batumi – reprezentacyjna dzielnica nadmorska i jej bezpośrednie sąsiedztwo. W praktyce wszystkie fotografie pochodzą z  tego samego niewielkiego obszaru. 


Znajdź mnie

Reklama

Wydarzenia

Brak wydarzeń

nationalgeographic-box.jpg
redbull-225x150.jpg
tokfm-box.jpg
tvn24bis-225x150.jpg

Reklama

Image
Klauzula informacyjna RODO © 2024 Grzegorz Gawlik. All Rights Reserved.Projekt NRG Studio
stopka_plecak.png

Search