Blog

Blog

ETNA - co jadłem i gdzie spałem - Grzegorz Gawlik

Grzegorz Gawlik na wierzchołku wulkanu Etna.
Etna była moim pierwszym bardzo aktywnym wulkanem. Zakochałem się w niej od pierwszego wejrzenia. Twierdzę, że z wzajemnością. Obiecałem, że będę wracał, ale kazałem jej czekać na siebie prawie osiem lat. Etna przyznała, że było warto. To absolutnie fascynujący wulkan. Ogromny. Jeden z najbardziej aktywnych na świecie i najbliżej Polski tak aktywny wulkan. Jako, że miłość rozkwitła na nowo, Etna nie będzie musiała na mnie czekać tak długo jak poprzednio. Dobrze nam ze sobą.  

 

Podczas mojej wielodniowej wędrówki po Etnie z końca z drugiej połowy czerwca, musiałem zmierzyć się z problemami, charakterystycznymi dla tej pory roku. Straszny skwar, słońce palące skórę. Jako ignorant, tradycyjnie nie wziąłem żadnego kremu. Spaliło mi twarz i ręce. Na zastygłej lawie można było smażyć jajka.

 

Okropny upał, natarczywe słońce, plus odwodnienie, jest idealną receptą na udar słoneczny, który może być śmiertelny. Dla wytrenowanego organizmu jak mój, są to standardowe warunki. Słabsze organizmy taką "wycieczkę" mogą przypłacić życiem.

 

Z kolei w nocy, temperatury osiągały w partiach szczytowych minus 7 stopni Celsjusza. Dodatkową atrakcją był niezwykle porywisty wiatr od czasu do czasu.

 

Gdy jest tak upalna pogoda, strasznie chce się pić. Miałem ze sobą wody na pół litra dziennie, co w takich warunkach dla organizmu jest nie do przyjęcia. Nauczyłem swoje ciało różnych sztuczek, w tym minimalizowania zapotrzebowania na płyny, ale poszukiwanie dostępu do wody miało znaczenie. Co na wulkanach typu Etna jest niezwykle trudne. Brak cieków wodnych (ewentualnie toksyczne), jedyna nadzieja w opadach deszczu albo płatach śniegu, po zimie. Zostało ich na Etnie niewiele pod koniec czerwca, do tego część przykrył popiół wulkaniczny. Na szczęście, bo nie stopniały, ale też trudniej było je odnaleźć. Topiony śnieg pozwolił na przetrwanie i zrealizowanie planu.  

 

Pora roku powodowała również, że drobny rumosz lawowy był bardzo sypki. Źle się po takim materiale wchodzi do góry. Za to w dół, wręcz przeciwnie. Popiół niesiony wiatrem przedostawał sie do różnych zakamarków ciała, najbardziej należało dbać o oczy.

 

Z kolei, po zastygłej, ostrej lawie, wędrowanie wymaga czujności. Ruchome i ostre głazy. Nietrudno się wywrócić albo skręcić kostkę czy kolano.         

                                                                                        

Etnę tak naprawdę najlepiej zdobywać w zimie. Od listopada do końca marca. Wtedy jest zimno, nie tylko w nocy, ale mamy dostęp do wody oraz utwardzone przez śnieg i mróz podłoże. No i nie ma ludzi albo jest ich niewielu, nie musimy się za bardzo ukrywać z zamiarem zdobywania wulkanu. Co jest zabronione.

 

 Zarówno w 2009, jak i w 2017 roku, nie miałem żadnych problemów formalnoprawnych z przebywaniem na Etnie. Pod koniec listopada  2009 nocowałem w namiocie w Torre del Filosofo (końcowy punkt turystyczny), a w 2017 mój namiot przez kilka nocy stał koło kraterów szczytowych. Innych ludzi nie spotkałem, ale codziennie latały helikoptery. Turystyczne, ale także jakichś służb, zapewne wulkanologów. Nikt mnie nie niepokoił, chociaż niektóre "śmigła" podejrzanie długo wisiały nad moim namiotem. 

 

 Długi pobyt wymuszał zabranie pełnego ekwipunku oraz jedzenia, wody. Plecak dochodził do 30 kilogramów wagi u progu wędrówki. Miałem sprzęt letni i zimowy. By zmniejszyć wagę i objętość, w miarę możliwości paliłem swoje śmieci. Te, których się nie dało, zniosłem oczywiście do cywilizacji, tak samo jak grill, który zostawiłem w Randazzo. O grillowaniu na Etnie pisałem kilka artykułów wcześniej.

 

 W niższych partiach, można spotkać porzucone po kolejnych erupcjach Etny zagajniki drzew pomarańczy. Przepysznych. Nawet trafiło się jedno z moich ulubionych - morwa. Szkoda, że tak trudno te owoce kupić w Polsce. Były przepyszne. Miło też było po tygodniu wędrówki wykąpać się w rzece Alcantara.

 

 Na zdjęciach: zakamarki Etny z wszystkich stron aż po wąwóz Alcantara. Co jadłem, piłem, gdzie spałem. Na jednym ze zdjęć włoska ekipa susząca się w schronie Spagnolo 1440m po ulewie (w niższych partiach Etny są szlaki turystyczne). Pozwolili mi iść dalej, gdy wszystko opowiedziałem i pokazałem zdjęcia :).


Znajdź mnie

Reklama

Wydarzenia

Brak wydarzeń

nationalgeographic-box.jpg
redbull-225x150.jpg
tokfm-box.jpg
tvn24bis-225x150.jpg

Reklama

Image
Klauzula informacyjna RODO © 2024 Grzegorz Gawlik. All Rights Reserved.Projekt NRG Studio
stopka_plecak.png

Search