Katania, największe miasto na wschodnim wybrzeżu Sycylii. U stóp Etny, zniszczone zresztą częściowo przez nią w XVIIw. Na tle wielu pięknych włoskich miast nie stanowi szczególnej atrakcji. Nie jest też dopieszczona przez włodarzy miasta. Lecz turyści odwiedzają ją często. Miasto w sam raz na 2-3 – godzinny spacer. Jest tu węzeł kolejowy i autobusowy, lotnisko, koło którego są plaże. Centrum miasta odgrodzone jest od morza terenami przemysłowymi i linią kolejową.
W Katanii zadomowili się emigranci z krajów afrykańskich i azjatyckich. Nowa narodowa potrawa Polaków – kebab – jest oczywiście dostępna. Zaś afrykańscy przybysze chętnie sprzedadzą nam różne chińskie badziewie, trawkę, haszysz i telefony wątpliwego pochodzenia. Ot, uroki nadmorskiego portowego miasta.
W Katanii jest trochę ruin starożytnych (z początków naszej ery). Barokowych ogromnych kościołów, budynków teatrów, muzeów, kamienic (wpisane na listę UNESCO). Jest zamek Ursino z XIIIw. A niedaleko głównego placu - Duomo (Katedralnego) - targ ryb i owoców morza. Zwykle tak tam cuchnie podczas letnich upałów, że gdy kończy się sprzedaż, przyjeżdżają polewaczki, które zalewają cały teren wodą z mydłem i innymi detergentami, które potem sobie spływają do pobliskiego morza. Choć Katania nie jest dużym miastem, 300 tys. mieszkańców, posiada system metra, niewielki, ale zawsze.
Na zdjęciach: Etna z samolotu, barokowa i starożytna Katania z jednym z amfiteatrów i termami. Piazza Duomo, katedra, fontanny, teatr Massimo Bellini, zamek Ursino, sycylijskie przysmaki jako cannoli siciliani z kremem z sera ricotta.
Error