Blog

Blog

Armenia i Erewań

Jajko sadzone w cieście typu pide, Erewań.

Erewań, choć poprawnie w języku polskim jest ponoć Erywań. Mamy w Polsce tylu urzędników, którzy już naprawdę nie mają co robić, więc zajmują się głupotami. Nazwa Erewań, powszechnie w Polsce przyjęta, nikomu nie przeszkadzała, dopóki nie wzięli się za nią urzędnicy. Oni po długiej i skomplikowanej dedukcji, analizie i badaniach orzekli, że ma być Erywań. Fantastyczna robota zwłaszcza, że wszyscy używają nadal nazwy… Erewań. Jakoś w krajach anglojęzycznych nikomu nie przeszkadza nazwa Yerevan, a u nas Erewań i owszem.

 

Będąc w Tbilisi, Baku i Erewaniu – mogę porównać te trzy stolice. Baku jest poza jakąkolwiek konkurencją. Piękne miasto, pięknie odrestaurowane. Erewań też się lepiej prezentuje od Tbilisi. Ale Tbilisi ma większy potencjał od Erewania. Pod warunkiem, że ktoś podniesie Tbilisi z ruin. W Erewaniu nie ma stricte Starego Miasta, jest Śródmieście. W lepszym stanie niż stare miasto i śródmieście w Tbilisi, ale nie ma tu żadnej spektakularnej architektury. Kamienice i inne budynki są głównie przeciętne i nijakie. Nie brakuje bloków, a poza centrum blokowiska królują. Centrum Erewania ma wielkomiejski charakter, kamienice są kilkupiętrowe, stwarza europejskie wrażenie – w biedniejszym wydaniu. Jak pozostałe stolice w regionie miasto położone jest na wzgórzach. Zresztą Erewań leży na Wyżynie Armeńskiej na ok. 1000m n.p.m., z efektownym widokiem na Ararat - świętą górę Ormian (to była moja trzecia wizyta pod Araratem podczas tej wyprawy). Która obecnie leży w Turcji. Co ciekawe, wielu obywateli Gruzji, Azerbejdżanu, Iranu a nawet Turcji ciągle myśli, że Ararat leży w Armenii, dziwili się gdy wspominałem, że jednak w Turcji. Jest to spowodowane tym, że Ormianie na każdym kroku pokazują jak Ararat jest dla nich ważny, czego nie robią Turcy. Stąd takie a nie inne wrażenie.

 

Erewań jest bez wątpienia najbardziej europejską stolicą w regionie co do atmosfery. Nawet w tygodniu wieczorem na ulicach jest pełno młodych ludzi w rozrywkowym nastroju. I to mimo, że Armenia jest co najwyżej tylko trochę zamożniejsza od Gruzji, choć nie na pewno. Po prostu Armeńczycy lubią się bawić. A bardzo atrakcyjne Armenki dobrze i seksownie wyglądać. Czułem się tam pod tym względem trochę jak w Moskwie czy Petersburgu. Gdy w Tbilisi wieczorami dosyć pusto, niewiele się dzieje, to w Erewaniu tłumy. W Baku też sporo ludzi, choć temperament Azerów jest słabszy niż Ormian. 

 

A co można zwiedzić w Erewaniu oprócz klubów i dyskotek oraz restauracji? Znajdziemy w centrum kilka deptaków, parków, ulic handlowych, kościołów, jest przeciętny Plac Republiki z efektowną fontanną po zmroku. Ładnie podświetloną i tryskającą wodą w takt muzyki. Takie fontanny są bardzo popularne w tej części świata, jak i same fontanny, których sporo. Jednym słowem jest to najbrzydsza stolica regionu – terenów pomiędzy Morzem Czarnym a Kaspijskim. Ale mimo tego ładniejsza od Teheranu. Podróżując byłem w sąsiedztwie Armenii, więc postanowiłem ją odwiedzić (z Tbilisi jest bardzo blisko do Azerbejdżanu, Armenii i Osetii Południowej). Tym bardziej, że niedrogą wizę można było kupić na granicy i posiadanie wizy azerskiej w tym nie przeszkadzało (od 10 stycznia 2013 r., nie ma wiz do Armenii dla Polaków).

 

W Erewaniu działa też od wielu lat jedna linia metra, rozbudowywana, w planach budowa drugiej linii. Tylko za co?

 

Armenia ma najmniejsze szanse na rozwój w regionie. Obecnie jest maluteńkim krajem, bez dostępu do morza, położonym w górach i na solidnej wyżynie. Do tego w stanie wojny z Azerbejdżanem o Górski Karabach. Z Turcją ma niewiele lepsze stosunki. Azerowie i Turcy nienawidzą Ormian z wzajemnością i stosują wobec Armenii blokadę gospodarczą. Armenia nigdy nie pogodziła się z przyłączeniem do Turcji ormiańskich ziem, w tym Araratu. Gdyby nie przyjaźń z Rosją, która pomaga, także wojskowo, Azerbejdżan pewnie z pomocą Turcji, rozprawiłby się z Armenią. Choć Ormianie wyśmienicie radzą sobie w wojnie partyzanckiej, dlatego Górski Karabach jest dzisiaj samodzielnym bytem (związanym z Armenią), a nie częścią Azerbejdżanu. Trudne warunki geograficzne i występujące trzęsienia ziemi nie pomagają temu krajowi. Pomaga natomiast liczna diaspora ormiańska porozrzucana po całym świecie, która śle pieniądze do swoich rodzin w ojczyźnie.

 

Jadąc przez całą Armenię, prawie pod granicę z Turcją widziałem tylko góry, górskie rzeki, zaniedbane wsie i miasta, pozamykane fabryki, prymitywny przemysł. Góry z lesistych przekształciły się przed Erewaniem w jałowe. Niedaleko stolicy jest też obecny najwyższy szczyt Armenii – wulkaniczny Aragats 4095m n.p.m. Płaska i mało wybitna góra. Ale nie ma się co dziwić jak drogą w tym rejonie w najwyższym punkcie jechałem na wysokości 2150m n.p.m. Szczyt był już jednak ośnieżony, w końcu jesień była w pełni. Armenia ma też wysokogórskie jezioro Sewan, lustro wody na ponad 1900m n.p.m., reklamowane jest jako drugie co do wielkości wysokogórskie jezioro świata po Titicaca. Tylko, że to ostatnie jest prawie 10 razy większe i położone prawie dwa kilometry wyżej. Nie ma więc czego porównywać. W Armenii znajdziemy poza tym parę zabytków, zwłaszcza sakralnych, o ile ni zniszczyły ich wcześniej trzęsienia ziemi. Bez wątpienia Armenia ma bogatą historię, kulturę, kuchnię. Szczyci się mianem pierwszego chrześcijańskiego państwa na świecie.

 

To wszystko jednak nie postawi Armenii na nogi. Oprócz reform gospodarczych, dobrego pomysłu na turystykę, potrzeba zakończenia konfliktów z Azerbejdżanem i Turcją. 

 

Mimo dosyć łatwego dostępu do wiz, to turystów w Armenii jest dużo mniej niż w Gruzji, ale wyraźnie więcej niż w Azerbejdżanie.

 

W Armenii i Gruzji bardzo często słychać o tęsknocie za ZSRR, że wtedy u nich było naprawdę dobrze i chcieliby, aby tak było znów. Każdy miał pracę, pieniądze, mieszkanie. Można się było kształcić. Wszystko funkcjonowało na dużo wyższym poziomie. Politycy i urzędnicy byli bardziej zdyscyplinowani, bo bali się partii. A gdy przyszła demokracja i kapitalizm, to korupcja przybrała gigantyczne rozmiary, politycy i urzędnicy nie robią praktycznie nic, poza dbaniem o siebie i swoje rodziny. Nie ma pracy, nie ma pieniędzy, nie ma gdzie mieszkać, trudno się wykształcić. Co z tego, że wszystko jest w sklepach, że wszystko można kupić jak nie ma za co. Zarobki nędzne, na nic nie starczają, mnóstwo bezrobotnych. Duża przestępczość. Za ZSRR jak ktoś kończył szkołę(zawodową, średnią, studia) to miał pracę, pieniądze i mieszkanie. Jak teraz ktoś kończy szkołę, jeśli go było na nią stać, to zazwyczaj może być jedynie bezdomnym lub bezrobotnym na garnuszku rodziców. Jeśli rodzice mają gdzie mieszkać i jakieś dochody. Innymi słowy, mogą tylko klepać biedę. Młodzi Ormianie nie mają większych szans na własne mieszkanie. Alternatywą jest zamieszkiwanie w małych mieszkaniach lub domach z kilkupokoleniową rodziną albo branie kredytu na niemal cale życie, który trzeba regularnie spłacać. A jak to robić przy bardzo niskich zarobkach i braku stabilności na rynku pracy. Jest teraz dużo gorzej niż za ZSRR – to częsty tekst w Armenii. Wtedy nie było problemów zapewnić sobie podstawowe potrzeby, teraz jest o to bardzo trudno. ZSRR wróć – coraz częściej wołają Gruzini i Ormianie. Tego typu hasła, jak komuno wróć, nie są obce i w Polsce, nawet coraz częściej słyszane i argumentacja jest taka sama jak w Gruzji czy Armenii.

 

Zresztą oni wiedzą, że w Polsce też duża bieda a jak nie wiedzą to pytają. Gdy dowiadują się jaka jest minimalna pensja, ile zarabia większość Polaków, ile kosztują różne rzeczy jak paliwo, media, czy mięso albo mieszkania. To się pytają, jak wy jesteście w stanie za swoje zarobki przeżyć? I przypominają, że za komuny to u was było bardzo dobrze, bo wtedy odwiedzaliśmy Polskę, a teraz z tego co widzimy i słyszymy u was też jest gorzej niż wtedy. Do tego pewnie tyracie jak my od rana do świtu często z weekendami wyłącznie. A zarobki są zupełnie nieadekwatne do wykonywanej pracy i poświęconego czasu. Za ZSRR tego nie było, był czas dla rodziny, na odpoczynek, na przyjemności. Było spokojne, szczęśliwe życie, nie to co teraz. Kto może to z Gruzji i Armenii wyjeżdża. Zazdroszczą nam, że my Polacy możemy walczyć z biedą, niskimi zarobkami, uciekać od quasi-demokracji i brutalnego polskiego kapitalizmu oraz wypaczonego polskiego wolnego rynku, poprzez emigrację do krajów Unii Europejskiej i Europejskiego Obszaru Gospodarczego. Ich możliwości są dużo bardziej ograniczone. Gruzini mogą pracować w Turcji, ale nie chcą pracować dla muzułmanów, bo jak przyznają nie lubią ich, ich kultura im przeszkadza i źle się tam czują. Uważają, że to wstyd pracować dla muzułmanina. Dlatego próbują pracować w innych krajach jak Azerbejdżan czy Ukraina lub starać się o status uchodźcy. Armenia jeśli w chwili obecnej jest nawet trochę bogatszym krajem niż Gruzja, to niewiele. Jest co prawda w stanie wojny z Turcją i Azerbejdżanem (to są dwa bratnie kraje i wspólnie działają przeciw Armenii), ale za to ma świetne stosunki z Rosją, której wojska obecne są w Armenii i pilnują jej bezpieczeństwa. Dzięki temu wielu Ormian pracuje w Rosji i wysyła pieniądze do rodzin w Armenii. Ale wszyscy powtarzają: my nie chcemy emigrować, my chcemy pracować i godnie żyć u siebie, w Armenii, we własnym kraju. Na pytanie kiedy to będzie możliwe, odpowiadają często: ja już tego nie doczekam, ja już tego nie dożyję. A moimi rozmówcami były często osoby przed czterdziestką.  

Pozdrawiam

Gregor

 

  • Na zdjęciach:
  • 01) Kompleks „Cascade” – Erewań,
  • 02) meczet w Erewaniu,
  • 03) Plac Republiki, Galeria Narodowa w Erewaniu,
  • 04) kościół Matki Boskiej Katoghike – Erewań,
  • 05) Ararat 5135 m, położony po tureckiej stronie, widziany z Erewania,
  • 06) typowa poradziecka zabudowa armeńskiej stolicy,
  • 07) tablica informacyjna w jednym z erewańskich hosteli, bardzo słuszna przestroga, bo Armenki są bardzo ładne, zgrabne, bardzo kobieco się ubierają, są pewne siebie i potrafią się bawić. Do Rosjanek im trochę brakuje, ale jest dobrze,
  • 08) wypiekany tradycyjny chleb w jednej z armeńskich wiosek, ten piec, o ile wiedza mnie nie zawodzi nazywa się tonir, a chleb Matnakash,
  • 09) wulkaniczny masyw Aragats (Aragac) 4095m, najwyższa góra w granicach Armenii widziana z jadącej marszrutki. 


Znajdź mnie

Reklama

Wydarzenia

Brak wydarzeń

nationalgeographic-box.jpg
redbull-225x150.jpg
tokfm-box.jpg
tvn24bis-225x150.jpg

Reklama

Image
Klauzula informacyjna RODO © 2024 Grzegorz Gawlik. All Rights Reserved.Projekt NRG Studio
stopka_plecak.png

Search