W Polsce przed Świętem Zmarłych 1 listopada przykuwamy dużą uwagę do zakupu ogromnych ilości kwiatów, okazałych zniczy, dekorowania grobów. Podchodzimy do tego dnia bardzo poważnie od strony organizacyjnej, ze stroną duchową jest gorzej. Nie brakuje jednak krajów na świecie, które do tego dnia podchodzą zupełnie inaczej, z dużo dozą poczucia humory i dystansu. Przykładem jest Meksyk. Pamiętacie pierwsze sceny filmu Spectre z 2015 roku o przygodach Jamesa Bonda, gdzie jest wesoła Parada Śmierci (Dia de los Muertos) w Mexico City, przez którą przedziera się 007 czyli Daniel Craig? Tak jest co roku? Teraz już tak, ale nie było takiego zwyczaju aż do filmu o Jamesie Bondzie. Za to był zwyczaj podchodzenia do Święta Zmarłych na wesoło. Ta tradycja sięga 3000 lat, czyli czasów przedkolumbijskich, później zaadoptowana przez chrześcijan. W tym czasie na grobach i w domach zjada się czaszki z cukru, słodki chleb zmarłych z wygrawerowaną czaszką lub krzyżującymi się piszczelami, dorośli palą cygara, piją tequilę i mezcal, zostawiając też te przysmaki zmarłym na grobach, dekoruje się je różami i słonecznikami oraz aksamitką (rodzina astrowatych) – którą hodowali Aztekowie i nazywali Kwiatem Zmarłych. Radosne Święto Zmarłych w Meksyku wynika z wierzenia, że zmarli nadal żyją, a dzięki aksamitkom ich duszę są wywoływane i w ten dzień współucztują z żyjącą częścią rodziny. Na ulicach można spotkać ołtarzyki Świętej Śmierci – kobiety pod postacią kościotrupa, ozdobione pomarańczowymi kwiatami, z ofiarami w postaci jedzenia i picia, by zmarli mogli ucztować. Meksykanie tłumaczą swoje wesołe świętowanie śmierci tym, że wierzą w życie pozagrobowe, ta forma pomaga w procesie żałoby po bliskich, w oswojeniu się ze śmiercią.
W GALERII zdjęcia z Meksyku.
Error