Artykuły

Felietony i Wywiady

James Bond NIE CZAS UMIERAĆ Daniel Craig i jego 5 „Bondów”

Krótka recenzja najnowszego Bonda "NIE CZAS UMIERAĆ" i podsumowanie ery Daniela Craiga. Dla mnie seria James Bond to stricte rozrywkowe kino akcji, dobre, nie wybitne, bez głębszej refleksji. James Bond ery Daniela Craiga bardziej mi się podoba niż wcześniejsze wcielenia, które były już nazbyt komediowe a kobiety w nich były traktowane nazbyt instrumentalnie. Do tego za dużo gadżetów i niskiej jakości efektów specjalnych, czego dobitnym przykładem jest ostatni film z Piercem Brosnanem jako Bondem - Śmierć nadejdzie jutro. Choć kontrowersyjne było że filmy z Danielem to nie do końca osobne opowieści zamykające się w całość w każdym filmie, tylko mają swoją kontynuację w kolejnych częściach nawiązując do poprzednich – to jest to akceptowalne i dość dobrze zrobione.

Jednak pierwsze cztery filmy z Danielem Craigiem mają nierówny poziom. Zdecydowanie najlepszy był pierwszy Casino Royal z zjawiskową Evą Green jako dziewczyną Bonda (2006, tylko ta straszna czołówka z napisami, z koszmarną animacją i muzyką), niewiele gorszy Quantum of Solace (z 2008, czołówka w podobnym stylu jak w 2006, ale już dużo lepsza). Spectre (2015) było w porządku, ale i tak słabsze od dwóch wspomnianych filmów. Zdecydowanie najsłabszy był Skyfall (2012). Co ciekawe w tych dwóch ostatnich filmach zmieniono sposób prezentowania czołówek i bardzo dobrze. Skyfall ma dużo niedoróbek i niedorzeczności, przez to się go źle ogląda. Mógłbym tutaj ich wymienić znaczną ilość, ale wymienię jedną z kluczowych niedoróbek. Gdy płonie dom Bonda w Szkocji (Skyfall), gdzie nie wiadomo do końca po co zabrał swoją szefową M (Judi Dench), którą miał chronić, a w tej Szkocji ryzyko jej śmierci znacznie wzrastało – i tam zmarła ranna od kuli. To gdy płonie ten wielki dom a M ucieka z przyjacielem Bonda z dzieciństwa wpierw przez tunel a potem na powierzchni do niewielkiej kaplicy, to używają latarki dającej tak ogromne światło jak na dyskotece. Widoczne z kilometrów. Gdy czarny charakter czyli były agent Tiago Rodriguez (świetny Javier Bardem) szuka M wokół płonącego domu, nie wie czy zginęła w środku czy uciekła, dostrzega ją z radością dzięki tej latarce dającej ogromne światło. Tylko ogromny ogień tak rozjaśnił okolicę że żadna latarka nie była potrzebna ani na powierzchni ani wcześniej w tunelu gdzie było światło (tylko jakim cudem się paliło nadal jak pożar musiał odciąć prąd i po co używano jeszcze latarki). Tak doświadczona osoba w sprawach tajnych służb jak M na pewno musiała znać elementarz swojego zawodu, by w takich okolicznościach nie pozwolić na użycie latarki. Bo dzięki niej Rodriguez ją zlokalizował i ruszył by ją zabić. W Skyfall takich niedorzeczności jest więcej. Dostrzegając je, w dużej mierze oglądanie straciło dla mnie sens i nisko oceniam tą odsłonę Jamesa Bonda.

A jaki jest w mojej ocenie najnowszy Bond, najdłuższy, bo trwa blisko 3 godziny – Nie Czas Umierać (No Time To Die, 2021, jak w ostatnich Bondach wpierw jest akcja a potem przyzwoita czołówka z napisami i muzyką)? Zdecydowanie najlepszy film z Danielem Craigiem, lepszy od Casino Royal, choć znacznie bardziej surowy od niego, praktycznie bez komediowych wstawek. To porządne i dynamiczne kino akcji. Bardzo dobrze, że Brytyjczyk Danny Boyle zrezygnował z jego reżyserowania, chcąc Bonda w bardziej klasycznym stylu. Amerykanin Cary Joji Fukunaga bardzo dobrze wywiązał się z reżyserii, a Daniel Craig jest świetny. Tak samo jak czarny charakter Amerykanin egipskiego pochodzenia Rami Malek, który otrzymał Oscara za postać Freddiego Mercury’ego w filmie Bohemian Rhapsody (2018). Warto wspomnieć, że w filmie jest dwóch agentów 007, dziewczyną Bonda nadal jest Léa Seydoux i że Nie Czas Umierać domyka wątki z wszystkich filmów z udziałem Daniela Craiga. Na początku filmu pięknie prezentuje się zabytkowa część miasta Matera w południowych Włoszech (lista UNESCO), gdzie kręcono mnóstwo filmów, ale dopiero James Bond nadał mu ogólnoświatowy rozgłos. Ponadto akcja najnowszego Jamesa Bonda jest tak poprowadzona, że po seansie sporo, zwłaszcza pań, wycierało chusteczkami łzy wzruszenia - zarówno gdy film oglądałem w Dublinie (2.X) i chwilę później raz jeszcze w Warszawie (6.X).


Znajdź mnie

Reklama

Wydarzenia

Brak wydarzeń

nationalgeographic-box.jpg
redbull-225x150.jpg
tokfm-box.jpg
tvn24bis-225x150.jpg

Reklama

Image
Klauzula informacyjna RODO © 2024 Grzegorz Gawlik. All Rights Reserved.Projekt NRG Studio
stopka_plecak.png

Search