Blog

Blog

ZOMBIE w Hong Kongu

Klasztor Dziesięciu Tysięcy Buddów, Hong Kong
Zombie w Hong Kongu, ale nie takie jak w "World War Z" z Bradem Pittem. Zreszta to byl ostatni film jaki widzialem przed wylotem i w skali od 1 do 10 dalbym mu 3, a jak mam lepszy nastroj to 4:). Zombie zyja w moim hostelu w ktorym mieszkam. Czy odwiedzam moj pokoj wieczorem czy w poludnie, czy wychodze z niego rano, zawsze towarzyszy mi ten same obrazek. 7 osob w moim pokoju tkwi przy swoich laptopach, chyba calymi dniami. Ogladaja filmy, siedza na facebooku, Hong Kongu nie zwiedzaja. Nawet nie odpowiedza na "Hi", bo maja sluchawki na uszach. Cisza i tylko stukanie w klawiature. I tak godzinami. Czy to nie zombie? W metrze podobnie, polowa ludzie wgapiona w nowoczesne smartfony lub tablety. Gdzie te czasy, gdy w hostelu ludzie ze soba rozmawiali, wymieniali informacjami, spostrzezeniami, imprezowali wspolnie. Pewnie dla moich zombie z hostelu to ja jestem zombie.

Tylko, ze ja przyjechalem zwiedzac, a na moich wyprawach nie przetrwalby zaden laptop, netbook czy tablet. Zreszta musze miesc miejsce na sprzet. Na ta wyprawe nie zabralem wysokogorskiego ani wspinaczkowego, ale mam sprzet na wulkany w tym kask, buty trekkingowe, dwie maski gazowe, kijki trekkingowe i pare innych. Namiot tez oczywiscie mam.

Zakonczylem zwiedzanie Hong Kongu, jutro rano startuje na Filipiny, ale dzisiaj tez nie proznowalem. Zwiedzilem centrum miasta znajdujace sie naprzeciw wyspy Hong Kong, w tym najwyzszy miejscowy drapacz hmur. Bylem w swiatyni Ten Thousand Buddhas, Dziesięciu Tysięcy... a Budde sami sobie odmiencie (Buddów?). Poniżej jest inna swiatynia i piętrowe sale pamięci (Po Fook Memorial Hall) - tez ciekawe. A wkolo gory, zero widoku na morze, a to tylko kilka przystankow metrem od centrum. Metrem na duzo wyzszym poziomie niz w siostrzanym Londynie, szybszym, wygodniejszym i klimatyzowanym. Znajomi z Londynu doniesli mi, ze ostatnio u nich byly upaly, a w metrze sauna. Taka sama ja u mnie w Hong Kongu na zewnatrz. Mimo 10ciu ulew dzisiaj nic to nie zmienilo.

Dzien zakonczylem na nadbrzezu, przy ciesninie oddzielajace lad od wyspy Hong Kong, skad rozposciera sie slynny widok na drapacze chmur, wieczorem efektownie oswietlone. Robi wrazenie, warto to zobaczyc, chociaz sam pokaz zmieniajacych sie swiatel na niektorych budynkach w takt muzyki jest przereklamowany. Dodam, ze ciesnina jest bardzo waska i nie zepsuto ja zadnymi mostami, tylko tunele. 

 Tak na marginesie to na niektore pagorki mozna tutaj wjechac schodami ruchomymi, niektore maja nawet okolo kilometr dlugosci. A apropos mostow, ktorych te tu pelno w innych czesciach Hong Kongu, to najdluzszy ma cos 22km. 

Bede konczyl, czas sie pakowac w towarzystwie moich Zombie, tutaj u mnie juz pozno, a za oknem kolejna ulewa. 

pozdrawiam z Hong Kongu

Gregor. 

Na zdjęciach: Drapacze chmur na wyspie Hong Kong i półwyspie Kowloon, zatoka Kowloon, widok ze wzgórza Wiktorii (pierwsze zdjęcie), Klasztor 10 000 Buddów (Ten Thousand Buddhas Monastery) w Sha Tin (New Territories).


Znajdź mnie

Reklama

Wydarzenia

Brak wydarzeń

nationalgeographic-box.jpg
redbull-225x150.jpg
tokfm-box.jpg
tvn24bis-225x150.jpg

Reklama

Image
Klauzula informacyjna RODO © 2024 Grzegorz Gawlik. All Rights Reserved.Projekt NRG Studio
stopka_plecak.png

Search