Blog

Blog

ISLANDIA - słynny wulkan Eyjafjallajokull 1640m - część 1

Widok na Atlantyk z masywu Eyjafjallajokull.

Kontrowersyjny tytuł? Do wiosny 2010 roku byłby wręcz idiotyczny. Hekla dotychczas nosiła miano najbardziej znanego wulkanu na Islandii. Może komuś obiły się o uszy nazwy wulkanów: Laki czy Katla albo Askja. Głośne swego czasu były: erupcja wulkanu Surtsey, kiedy narodziła się wyspa o tej samej nazwie i pobliska erupcja wulkanu Eldfell, która zniszczyła część miasta Vestmannaeyjar na wyspie Heimaey. Sympatycy wulkanów mogli słyszeć o najaktywniejszym wulkanie pod lodowcem Vatnajokull - Grimsvotn, a miłośnicy Juliusza Verne w powieści "Podróż do wnętrza ziemi", o wulkanie Snaefellsjokull.

Od wiosny 2010 jest nowa wulkaniczna "gwiazda" na Islandii, nazywa się Eyjafjallajokull (masyw Eyjafjoll). Chociaż mało kto potrafi wymówić nazwę, ludzie kojarzą rok i islandzki wulkan z trudną nazwą, który narozrabiał. Jego potężna i niespodziewana erupcja doprowadziła do odwołania ponad 100 tysięcy lotów i strat linii lotniczych wynoszących ponad 1,5 miliarda dolarów, a wliczając straty portów lotniczych i innych firm z tego segmentu - około 2 miliardów dolarów. Problemy dotknęły około 10 milionów pasażerów. Erupcja wulkanu spowodowała, iż wielu oficjeli, w tym głów państw oraz premierów, nie mogło przybyć na pogrzeb prezydenta Lecha Kaczyńskiego i jego małżonki, którzy zginęli wraz z pozostałymi dziewięćdziesięcioma czterema członkami delegacji i obsługi samolotu, na skutek katastrofy lotniczej w rosyjskim Smoleńsku 10 kwietnia 2010 roku. Loty uniemożliwiał popiół wulkanicznych unoszący się w przestrzeni powietrznej nad Europą i Ameryką Północną.

O Eyjafjallajokull trąbiły wszystkie środki masowego przekazu na całym świecie. Wulkan zyskał ogromny rozgłos, warty miliardy dolarów. Tyle trzeba zapłacić, by zagościć na czołówkach gazet, czerwonych paskach, w licznych artykułach, programach, komentarzach. Nie od dziś jednak wiadomo, że media lubią wybuchowe i śmiertelnie groźne wydarzenia. Nic tak nie przyciąga ludzi do ekranów i gazet.

Jakkolwiek nazwa wydaje się trudna do wymówienia, jest jedną z łatwiejszych islandzkich nazw. Eyjafjallajokull należy czytać Ejjafjatlajokutl, a tłumaczyć tak: Eyja znaczy wyspa, fjalla - góra, jokull - lodowiec. Jak spojrzymy na wulkan, zrozumiemy skąd się wzięła.

Na Islandii kandydatów do erupcji co roku jest kilku, ale nikt nie zaliczał do nich Eyjafjallajokull, który przed 2010 rokiem wybuchł w latach 1821-1823. Wszyscy raczej spodziewali się erupcji Hekli, która średnio co około 10 lat dawała znać o sobie. Ma już spore opóźnienie. Grimsvotn także daje regularnie znać o sobie, chociaż niektóre erupcje są jedynie podlodowcowe. Ostatni raz miało to miejsce w 2011 roku, tak samo jak w przypadku Katli, kandydata do wielkich erupcji, sąsiada Eyjafjallajokull. Ostatnie trzy erupcje Katli w latach: 1955, 1999 i 2011 - są niepotwierdzone. Przypuszcza się, że były niewielkie, podlodowcowe. Ostatnia potwierdzona miała miejsce w 1918 roku. Potężna. I takiej spodziewają się islandzcy wulkanolodzy. Tutejsze wulkany nie wybuchają z dużą częstotliwością, za wyjątkiem Hekli i Grimsvotn. Niektóre dają znać o sobie raz na kilkaset lat, inne raz na sto. Nic nie wskazuje, by Eyjafjallajokull miał znowu wybuchnąć, ale nic nie jest wykluczone.

Od erupcji w 2010 roku Islandia i jej wulkany stały się modne. Dlatego erupcja systemu wulkanicznego Bardarbunga z lat 2014-2015 zajęła poczesne miejsce w mediach, mimo że nie zagrażała ani lotnictwu (minimalnie w rejonie erupcji) ani ludziom (wcale), bo wulkan położony jest głęboko w islandzkim Interiorze, niezamieszkałym. Gdy budził się do erupcji w sierpniu 2014, znajdowałem się w jego pobliżu. Gdyby nie Eyjafjallajokull kilka lat wcześniej, media nie zainteresowałyby się Bardarbungą, który skądinąd wyrzucił ze szczelin sporo lawy. Jego erupcja znajdowała się daleko od zlodowaconego wierzchołka o wysokości 2005m n.p.m. Większość wulkanu jest pod lodowcem Vatnajokull.

Islandczycy mówią, że wulkany u nich wybuchają średnio co około 5 lat, ale częstotliwość ta uległa zaburzeniom. W ostatnim piętnastoleciu potwierdzone zostały cztery erupcje. Wszystkie spektakularne. Jak na liczbę tutejszych wulkanów liczba erupcji nie jest imponująca. Są miejsca na świecie z dużo większą częstotliwością wybuchów, chociażby w Indonezji.

Erupcja Eyjafjallajokull w 2010 roku była trochę nietypowa. Wpierw doszło do niewielkiej erupcji wylewnej na przełęczy Fimmvorduhals, wysokości do ok. 1100m n.p.m. (lawa płynęła w dniach 20 marzec - 12 kwiecień). Nawet sądzono, że jest związana z systemem wulkanicznym Katli. Przełęcz znajduje się pomiędzy nią a Eyjafjallajokull. Wyraźny kawałek od centralnych kraterów. Ta niewielka erupcja doprowadziła do powstania dwóch stożków wulkanicznych: Magni 1075m i Módi 1040m. Lawa wypływała także ze szczelin, kierując się na północ. Fimmvorduhals jest szeroką przełęczą, kilkukilometrową, trochę w górę, trochę w dół, położona pomiędzy czapami lodowymi Myrdalsjokull (ok. 595km2, czwarty lodowiec w Islandii) i Eyjafjallajokull (ok. 78km2). Erupcja miała miejsce w jej północnej części. Odwiedziłem to miejsce w 2 sierpnia 2014 roku (od Basar na północy poprzez miejsce erupcji 2010, Magni & Módi, pole lawowe, po schroniska Fimmvorduskali i Baldvinsskali od strony Skógar). Mimo upływu ponad 4 lat, lawa parowała, a dziesięć centymetrów pod powierzchnią miała 200°C. A pamiętajmy, że to rejon o sporej wysokości jak na Islandię, gdzie niskie temperatury, a przez większość roku pokrywa śnieżna, po sąsiedzku lodowce. Oto filmy z tego miejsca Fimmvorduhals-Eyjafjallajokull-wersja dłuższa i Fimmvorduhals-Eyjafjallajokull-wersja krótsza.

W dniu 14 kwietnia 2010r., osiem kilometrów na zachód od stożków Magni i Módi, doszło do potężnej erupcji z krateru głównego, eksplozywnej. Miejscowa ludność opowiadała mi, że rejon Eyjafjallajokull miał podwyższoną aktywność już pod koniec 2009 roku. Dużo mikrotrzęsień ziemi plus większe wstrząsy, zwiększona temperatura. Ponoć dopiero pół godziny przed główną erupcją miejscowi wulkanolodzy byli pewni, że nastąpi. To pokazuje, jak nadal wulkany są nieprzewidywalne, dla nas ludzi. Jedni z najlepszych wulkanologów na świecie, nie byli wstanie przewidzieć erupcji Eyjafjallajokull po blisko dwustu latach uśpienia. Imponująca erupcja zakończyła się 22 maja, aczkolwiek za jej definitywny koniec przyjęto 23 czerwca 2010 roku. Miała siłę VEI 4. VEI - indeks eksplozywności wulkanicznej jest otwarty, ale największe zanotowane erupcje miały siłę VEI 8 (więcej niż 1000km3). W ostatnim milionie lat były takie trzy (Taupo, Toba, Yellowstone). VEI 4 to erupcja o sile większej niż 0,1km3 i nie przekraczającej 1km3 (objętość wyrzuconych materiałów piroklastycznych, w tym popiołów), erupcja typu Pelean lub Plinian(Vesuvian), wyrzucająca gazy i popioły na wysokość 10-25km, trwająca kilka miesięcy-rok. Takie są cechy erupcji o tej sile. Skalę VEI wymyślili naukowcy z uniwersytetu na Hawajach.

Na skutek erupcji lodowiec został częściowo zniszczony, w tym dotychczasowa główna droga wejściowa na wierzchołek od strony północno-zachodniej. Erupcja spowodowała również gwałtowne topnienie lodu i śniegu, a więc powódź. Przed najniżej schodzącym jęzorem lodowcowym Gigjokull powstało spore jezioro (filmy: lodowiec Gigjokull i droga do Thorsmork). Wulkan wyrzucił 0,7-0,8km3 materiałów piroklastycznych (tephra). Rannych ani ofiar śmiertelnych nie było, co raczej nie dziwi, bo okolica jest słabo zamieszkana. Popiół który osiadł w okolicy utrudnił wypasanie owiec, sprawił trudności osobom z chorobami dróg oddechowych czy płuc i wymusił wielkie sprzątanie. Największe reperkusje odczuło lotnictwo. Popiół z wulkanu dotarł do większości Europy, części Ameryki Północnej, fragmentu Azji. Wpływ na wielkość popiołów miał fakt erupcji z pod lodowca. Woda oraz para wodna doprowadziły do rozdrobnienia materiałów piroklastycznych, popiół i drobinki krzemionki oraz wiatry zmusiły do zamknięcia przestrzeni powietrznej na ogromnym obszarze (począwszy od 14 kwietnia). Popiół np. osiadł na samochodach w Wielkiej Brytanii. Pod koniec kwietnia spora część przestrzeni powietrznej została otwarta, a producenci silników lotniczych głowili się nad ustaleniem ile wulkanicznych cząsteczek i jakiej wielkości w powietrzu szkodzi ich produktom. Od zamachów w USA z 11 września 2001 roku nie było takich reperkusji w światowym lotnictwie. Gdyby nie one, Eyjafjallajokull nie odniósłby takiej sławy.

Obie erupcje z roku 2010 - na przełęczy Fimmvorduhals i z krateru szczytowego Eyjafjallajokull pochodzą z tych samych komór magmowych. Nie jest to jedna komora jak pod Katlą, tylko seria poziomych tuneli wypełnionych płynna magmą. W roku 2010 znalazła dwa ujścia, które skutkowały dwoma erupcjami w dwóch różnych miejscach.

Rok wcześniej udało mi się przyjrzeć miejscu erupcji w rejonie przełęczy Fimmvorduhals. Teraz pojawiła się okazja osiągnięcia wierzchołka Eyjafjallajokull (około 1610-1660m n.p.m.), na skraju krateru. Gdyby doszło w momencie przebywania tam do erupcji, nikt by nie przeżył, ale ryzyko było minimalne. Przez pięć lat śnieg i odbudowujący się lodowiec ukrył zniszczenia z 2010 roku. Spodziewałem się też chmur i opadu śniegu, ograniczonej widoczności. Eyjafjallajokull wrócił do fazy uśpienia, kiedy kolejny raz wybuchnie, nie wiadomo. Równie dobrze jutro jak i za tysiąc lat, aczkolwiek zapewne co najmniej raz w okresie do dwustu lat. Niewielka czapa lodowa, która pokrywa wierzchołek, ucierpiała podczas erupcji z 2010 roku i stała się bardziej niebezpieczna do wędrówki niż wcześniej. W tym roku liczne szczeliny pokrywała masa  śniegu, co dobrze wróżyło.

Na zdjęciach: dojazd pod wulkan Eyjafjallajokull i zdobywanie wierzchołka do wysokości około 1300m n.p.m.


Znajdź mnie

Reklama

Wydarzenia

Brak wydarzeń

nationalgeographic-box.jpg
redbull-225x150.jpg
tokfm-box.jpg
tvn24bis-225x150.jpg

Reklama

Image
Klauzula informacyjna RODO © 2024 Grzegorz Gawlik. All Rights Reserved.Projekt NRG Studio
stopka_plecak.png

Search