Blog

Blog

WYPRAWA 2013 AZJA + AUSTRALIA - zakończenie

Bigos
Jak cudownie. Plus siedem stopni Celsjusza, mżawka. Żadnych upałów i palm na horyzoncie.  Zamiast palącego słońca piękna szara poświata. Bezlistne już drzewa i zapach zbliżającej się zimy.  Wczoraj w Dubaju, przedwczoraj w Bangkoku a dzisiaj w Bytomiu.  Kurier właśnie przywiózł z wydawnictwa egzemplarze autorskie mojej książki. Powieść sensacyjno-przygodowa "Kamień Zagłady" niedługo znajdzie się w księgarniach.  Na biurku cała lista zadań do wykonania. Ledwo wróciłem a doba znowu jest za krótka.

Jeżeli ktoś w najbliższych miesiącach zaproponuje mi do zjedzenia ryż lub makaron, to zabiję. Nie żartuję.  Tylko polskie potrawy. Nawet pisząc tego posta zajadam się bigosem i polskim chlebem.

A propos postów i bloga, to będzie kontynuowany - zaglądajcie. Materiały z tej wyprawy i poprzednich, kolejne wyjazdy i różne wydarzenia. Już w tej chwili mam tyle materiałów, że mogę pisać bloga do końca życia. Strona internetowa grzegorzgawlik.pl również będzie się wzbogacała.

Wylot z Bangkoku miałem późnym wieczorem toteż spokojnie żegnałem sie z Tajlandią. Dojazd na lotnisko zajął godzinę, w centrum staliśmy w korku (minivan zbierajacy turystow kosztuje 100-150 THB od osoby, taxi 400-550THB). Lotnisko Suvarnabhumi to klasa światowa. Bardzo dobra organizacja. Wyposażono w urządzenia 3D skanujące ludzi.  Dzisiaj obsługuje ok. 55mln ludzi i posiada dwie długie drogi startowe, docelowo będą cztery i możliwość odprawy 150mln pasażerów.

Tak jak kilka miesięcy wcześniej do Hong Kongu, tak i teraz z Bangkoku korzystałem z linii Emirates. Na szczęście nie z polskiego LOT-u, który właśnie otworzył połączenie czarterowe z Bangkokiem, bo nigdzie bym nie poleciał jak pasażerowie tej linii chcący wrócić do Polski. Od miesięcy bombardowany informacjami, że samoloty LOT znowu zawiodły i pasażerowie nie polecieli, z wielkim rozbawieniem przeczytałem hasło reklamowe naszych linii lotniczych: LOT - PODRÓŻUJ SZYBKO I WYGODNIE.  Zamieniłbym je na inne: LOT – Z NAMI NIE JEST NUDNO, NIGDY NIE WIESZ CZY POLECISZ. Od czasów dzieciństwa nie leciałem LOT-em – słaba siatka połączeń, wysokie ceny, niepewność czy lot dojdzie do skutku – i wszystko wskazuje, że nic w tym temacie się nie zmieni. Na lot czarterowy LOT-u nie musimy wykupywać wycieczki, możemy sam lot, tylko że w biurze podróży, który wynajął samolot.  Jednakże nikt o zdrowych zmysłach tego nie zrobi, bo bilet do Bangkoku i z powrotem, to koszt od 3500zł i musimy się dostosować do planu lotów biura podróży. Do Bangkoku i z powrotem  można przy odrobinie szczęścia polecieć za połowę tej kwoty.

Na odcinku do Dubaju postanowiłem skorzystać z Airbusa  A380 – 800. Na dwóch poziomach w zależności od konfiguracji może polecieć od 525 pasażerów do 853. Ta przyjemność kosztowała mnie ponad sto złotych więcej przy zakupie biletu, w stosunku do lotu bardzo udanym dużym Boeingiem 777-300ER, którym leciałem do Hong Kongu. Ogromny samolot, prawie pusty, mogłem się rozłożyć gdzie chciałem i na ilu fotelach chciałem. W pokładowym centrum rozrywki znalazłem nawet jeden film z polskim lektorem.

Lotnisko w Dubaju jest jeszcze lepsze niż Suvarnabhumi. Bardziej luksusowe i ogromne.  Tak na marginesie to w ZEA, w Abu Dabi właśnie skończył się wyścig Formuły 1. Na Dubaju kończy się luksus. Linie Emirates z/do Warszawy latają bardzo wysłużonymi Airbusami A330. W tych, którymi leciałem mało co działało. Problemy z fotelami, monitorami, fotele niewygodne i tak „rozklekotane”, że nie trzeba było używać przycisku do rozkładania fotela, by odnieść wrażenie, że siedzę na rozłożonym. Pokrzywione stoliki, wszystko skrzypiące, ze śladami zużycia. Wydaje mi się, że to jest przygotowanie na warszawskie lotnisko Okęcie. O podobnym standardzie do tych samolotów. Wstyd mi za każdym razem gdy na nim ląduję. Prawie cały świat ma lepsze lotniska niż najlepsze w Polsce.  Nawet biedna Indonezja jest wiele lat przed nami w tym względzie. Przyleciałem do dużego blaszaka, wpierw z rękawa długimi, wąskimi korytarzami, w górę-w dół,w lewo-w prawo, nieogrzanymi, po odbiór bagażu. Potem niemiłosiernie długie oczekiwanie na niego.  Wszędzie bagaż samolotu na taśmy terminala trafia błyskawicznie, tylko na Okęciu czekam i czekam. I zawsze zastanawia mnie jedna rzecz, te bagaże są często uszkodzone, rozdarte, rozwalone zamki, kółka pourywane, połamane rączki. Nigdzie na świecie nie widzę tak poniszczonych bagaży, jak na Okęciu. Dlaczego? A kilkuletnie taśmociągi bagażowe są w stanie jakby miały lat przynajmniej 25.

Okęcie jest w ciągłym remoncie i ciągłej rozbudowie – to marnowanie pieniędzy. Warszawa potrzebuje nowego lotniska, na poziomie (nie drugiego Okęcia czy Modlina), za miastem, które może operować 24h na dobę, z terminalem, który wybudują fachowcy od tego typu obiektów. Bo to co oddano się zdaje w 2008 roku (Terminal A), jest niepoważne. Niefunkcjonalne, za małe, brzydkie, tandetne, blaszane. W Tajlandii czy w Dubaju, coś takiego natychmiast by zburzono, uznając że wstyd w czymś takim przyjmować pasażerów. A Okęcie się nim chwali i co gorsza, to i tak najlepszy terminal w Polsce.  

Na dzień dzisiejszy mamy do wyboru albo dziadowskie Okęcie, któremu nie pomoże żadna modernizacja albo coś nowego - co trzeba wybudować. Tam już tyle rzeczy zepsuto, że nie da się z tym nic zrobić. Dwie niefunkcjonalne drogi startowe, przecinające się. Wystarczyłaby jedna, ale porządna, przy niecałych 10mln pasażerów dwie nie są potrzebne. Dwa marne terminale. Zbudujmy nowe lotnisko, z możliwością rozbudowy pod każdym względem w przyszłości. Tylko zatrudnijmy architektów i firmy, które się na tym znają. Choćby przykłady z ostatniej wyprawy – firmy które zbudowały lotnisko w Dubaju, nowe w Bangkoku, w Medan i na Bali(Indonezja), w Singapurze bądź Hong Kongu.

Na pochwałę zasługuje nowa linia kolejowa do lotniska, po wielu perturbacjach w końcu oddana do użytku. Cieszy również, że na Dworcu Centralnym w Warszawie po wielu latach ktoś pomyślał i zrobił jedną kolejkę do wszystkich kas. Niektóre komunikaty i informacje są nawet po angielsku, ale to ciągle niewystarczające. Na świecie powoli staje się standardem, że wszystko co związane z transportem publicznym oprócz lokalnego języka jest po angielsku. My cały czas jesteśmy daleko w tyle. Chociaż w Warszawie nastąpiły pewne zmiany in plus w ostatniej dekadzie. Żadnych zmian nie ma jednak w fakcie, że nie pamiętam kiedy Dworzec Centralny nie był remontowany. Co roku widzę remont schodów ruchomych i co roku one nie działają. Może by tak nowe w końcu kupić, jakieś porządne?

Z Indonezji pisałem o wolnej obsłudze w sklepach. Na Dworcu Centralnym w jakims sieciowym sklepie, chyba „jedynka” tempo obsługi i chaos jest na podobnym poziomie. Tylko, że w Indonezji byli przynajmniej mili, a tutaj polski standard, zamiast „proszę/słucham” – „co/czego”. Zamiast „proszę pana” przejście na „ty” od razu. Bardzo młodzi bardzo nierozgarnięci pracownicy, nieuprzejmi, niemili, źli, że poprosiłem o woreczek foliowy,  o braku uśmiechu nawet nie ma co pisać. Od razu poczułem, że jestem w Polsce. Kiedy Polacy nauczą się należytej obsługi klienta? PRL się dawno skończył, ale nie w handlu.

Nie będę krytykował czasu przejazdu pociągu z Warszawy do Katowic, tylko 4,5h, 300km, w porównaniu z Indonezją był on zawrotnie szybki, doceniam. I nieważne, że w wielu krajach świata podróżowanie koleją z prędkością 300km/h jest standardem. Nieważne, że przejazd z Okęcia do Bytomia, zajął mi więcej niż przelot z Dubaju do Warszawy. W Indonezji mogloby mi to zająć dwa dni. A tak już tego samego dnia wieczorem dotarłem do mojego Bytomia. Kończąc tym samym bardzo udaną wyprawę. 

Dygresje

Na lotnisku w Dubaju z bagażu podręcznego zabrano mi taśmę klejącą. Dziwne. Często ją mam pod ręką i na żadnym lotnisku do tej pory ona nikomu nie przeszkadzała.

Nie wiem jak to jest, w samolotach, gdzie nie ma Polaków wszyscy znają na tyle angielski, by dogadać się z obsługą. Tam gdzie dużo Polaków lecących z/do Polski zawsze jest wielu, którzy nie znają ani trochę angielskiego. Nawet dziesięciu wyrazów, które rozwiązałyby takie problemy jak dwa przykłady z lotu Dubaj – Warszawa. Stewardesa pyta mężczyzn siedzących przede mną, które z dwóch opcji śniadania chcą? Odpowiedź: no.  Stewardesa pyta więc, nie chcecie śniadania? Odpowiedź: no. Nie to nie, pojechała z wózkiem dalej. Dwie minuty później, gdy wszyscy wokół zajadali się, panowie stwierdzili: ona chyba nas pytała czy chcemy jeść.  A chcieli bardzo, pomogłem im dostać to śniadanie. Wracając z toalety obserwowałem inne wydarzenie. Obsługa wydawała kawę i herbatę. Stewardesa pyta całkiem młode małżeństwo co chcą do picia. Cisza. Widzę zakłopotanie na twarzach Polaków. Stewardesa zatem pyta: kawa czy herbata? Słowa herbata chyba nie zrozumieli, ale słowo kawa owszem, kiwając twierdząco głową powtarzali kilkukrotnie po polsku: kawa, kawa. Stewardesa zrozumiała, nalewa kawę i pyta, czy chcą mleko, czy chcą cukier? Znowu cisza. Kobieta zwraca się do mężczyzny: co ona chce? W odpowiedzi słyszy: a skąd ja mam wiedzieć. I awantura rodzinna gotowa, lecz w tym momencie z pomocą przyszedł steward, Polak. I okazało się, że chcą to mleko i pod dwa cukry, a kobieta tak w ogóle wolałaby herbatę od kawy - dostała to i to. Czy to tak ciężko nauczyć się kilku wyrazów po angielsku? 

Pozdrawiam

Gregor

Na zdjęciach: fragment lotniska Suvarnabhumi w Bangkoku, następnie Airbus A380-800 i fragmenty lotniska w Dubaju. Ostatnie zdjęcie zrobione w Airbusie A330 do Warszawy. Informacja o patronacie Prezydenta Miasta Bytomia i grafika reklamująca wyprawę.

 


Znajdź mnie

Reklama

Wydarzenia

Brak wydarzeń

nationalgeographic-box.jpg
redbull-225x150.jpg
tokfm-box.jpg
tvn24bis-225x150.jpg

Reklama

Image
Klauzula informacyjna RODO © 2024 Grzegorz Gawlik. All Rights Reserved.Projekt NRG Studio
stopka_plecak.png

Search