Blog

Blog

Wjazd do Naddniestrza i stolica w Tyraspolu

Ruble Naddniestrzańskie

Opuszczając Mołdawię jest tylko posterunek policji, która zatrzymywała samochody, ale nas nie. Natomiast kawałek dalej po stronie Naddniestrzańskiej jest już odprawa graniczna. 

Głoszone są opinie, że pogranicznicy naddniestrzańscy robią problemy z wjazdem na ich terytorium, a turyści są bardzo niemile widziani. Nie mogę tego potwierdzić. Pracownik naddniestrzańskiej straży granicznej był dla mnie bardzo miły, uśmiechnięty, nawet mi napisał adres posterunku milicji, gdzie mam przedłużyć meldunek. Nie wypytywał za bardzo o nic. Nie robił żadnych problemów, Tak samo strażnik, który zerkał do bagaży podręcznych. Czynił to tak, aby było jak najmniej uciążliwe. Patrząc jak mało sympatyczni są często Polscy pracownicy służb granicznych na przejściach granicznych, zero uśmiechu, zasadniczy do bólu. I to ciągłe pokazywanie władzy oraz utrudnianie życia ludziom pod przykrywką bezpieczeństwa i kontroli, myślę sobie, że polski Minister Spraw Wewnętrznych powinien porozumieć się z odpowiednikiem z Naddniestrza i wysłać polskich strażników na szkolenie, aby ich naddniestrzańscy koledzy, nauczyli naszych, jak powinno się wykonywać pracę na granicy. Jak należy obsługiwać klientów, czyli podróżnych. Można być profesjonalnym, ale uprzejmym i uśmiechniętym oraz nie utrudniającym podróżującym przekraczania granicy.

                                        tiras2

Naddniestrze nie daje żadnych pieczątek, nie wymaga wiz (przynajmniej na razie), na głównym przejściu granicznym, którym wjeżdżałem do Naddniestrza, dostaje się wydruk komputerowy. Są tam informacje o osobie, paszporcie, celu przyjazdu (turystyczny) i jest to zarazem meldunek na 24 godziny (wjechałem chwilę po 14:00, dodam, że nic nie musiałem wypełniać własnoręcznie). Są pragmatyczni i wiedzą, że ich pieczątka w paszporcie mogłaby rodzić jakieś problemy, nie tylko po mołdawskiej stronie. Mołdawia, rzecz jasna, nie może nic przybijać, bo oznaczałoby to, że uznała odrębność Naddniestrza. A Kiszyniów uważa ten region za swój, chociaż nie sprawuje nad nim żadnej kontroli.

Trzeba wyraźnie napisać, czy to się komuś podoba czy nie, Naddniestrze jest bytem państwowym. Nawet duża część zwykłych Mołdawian ma tego pełną świadomość i byłaby gotowa zaakceptować stan faktyczny. Naddniestrze ma swoje władze – prezydenta, premiera, parlament. Swój uniwersytet, swoją milicję, wojsko, straż graniczną. Swoją walutę – rubla naddniestrzańskiego (1 rubel = 100 kopiejek, TR). Monety z dziesięć lat temu dla Naddniestrza wybiła Mennica Polska, prywatna firma (kiedyś firma państwowa). Oficjalnie były to żetony, a nie środki płatnicze, ale i tak nastąpił zgrzyt dyplomatyczny w relacjach z Mołdawią. Bank Republiki Naddniestrzańskiej ma stronę internetową po angielsku (między innymi), na której publikuje m.in. aktualne kursy walut – www.cbpmr.net.

Pełna nazwa kraju Naddniestrzańska Republika Mołdawska, miejscowi mówią w skrócie Pridniestrowie, Priniestrze. Nie uznaje jej żadne państwo ONZ, a jedynie Abchazja i Osetia Południowa. Dla Mołdawii, to region autonomiczny. Bardzo dużo do powiedzenia ma tam Rosja, chociaż oficjalnie nie uznała tego państwa. Śle pieniądze, technologie, utrzymuje wojsko.

Naddniestrze generalnie położone jest na wschodnim brzegu Dniestru, wyjątek stanowi miasto Bendery (Benderi, Tighina) wraz z okolicznymi wioskami. Tutaj znajduje się most na Dniestrze, a przed nim posterunek milicji i wojskowy. Mostu pilnuje jeden transporter opancerzony. Stąd już tylko chwila jazdy do Tyraspola.

tiras1Wysiadłem pod ślicznym dworcem kolejowym. Kiszyniów trudno uznać za metropolię, ale ruch na ulicach w centrum jest spory. Tyraspol przy nim robił wrażenie opustoszałego, liczy niespełna 140 tys. mieszk. Po wymianie waluty na ruble naddniestrzańskie od razu zacząłem pytać, gdzie przedłużę meldunek. Wskazano mi posterunek milicji na dworcu. A tam, że cudzoziemcowi meldunku dać nie mogą. Zresztą zauważyli adres na kwitku-meldunku z granicy i powiedzieli żebym tam się udał. Mówili, że to jakieś dwa kilometry od dworca i w ten rejon jeździ marszrutka nr 1, kierowca mnie wysadzi przy posterunku. Stanąłem na przystanku, ale po 20 minutach stwierdziłem, że idę piechotą. Towarzyszył mi inny zawiedziony niedoszły pasażer, który postanowił mi pomóc w odnalezieniu adresu z kartki.

Wieść głosi, że wszyscy w Tyraspolu wiedzą, gdzie jest biuro meldunkowe (OVIR w krajach postsowieckich, tutaj widziałem skrót MBD), ale to nieprawda. Odniosłem wręcz przeciwne wrażenie. Nikt nie znał ulicy, jaką miałem zapisaną. Pytamy jakąś kobietę, nie wie. Wchodzimy na posterunek milicji. Milicjant nie wie. Ale pomoże. Gdzieś dzwoni i tłumaczy. Mój towarzysz twierdzi, że wie gdzie to jest. Dziesięć minut później znowu pytamy. Niektórzy coś tam kojarzą. W tym młoda para, która postanawia mnie zaprowadzić do celu. Chociaż też nie wiedzą, gdzie jest ulica Cotovschi 2A (Kotobckozo). Chłopak nawet dzwoni do mamy i pyta. Ratuje nas sprzedawca w sklepie. Jesteśmy prawie na miejscu, nawet na skrzyżowaniu okolicznej ulicy była tablica informacyjna, gdzie się należy kierować do biura meldunkowego, ale nie możemy go znaleźć. Wokół i bloki i niewielkie domy. Okazuje się, że mój cel położony jest pomiędzy budynkami z 50 metrów od ulicy. Dziękuję za pomoc, podchodzę do szlabanu. Sympatyczny milicjant pyta w jakim celu, dzwoni i dokładnie mi mówi, gdzie mam wejść i do jakiego okienka. Wchodzę głównym wejściem, jakaś większa grupa milicjantów skończyła chyba odprawę, pokazują mi, gdzie jest okienko numer dwa. Na wprost wejścia. Mówią bym zapukał. Otwiera mi kobieta, w pomieszczeniu jest jeszcze jedna. Tłumaczę o co mi chodzi.

Oczywiście pojawia się problem. Meldunek dostanę, gdy wykażę, że mam zapewniony nocleg. Czyli albo przyniosę kwit z hotelu albo mieszkaniec potwierdzi, że mnie zaprosił i nocuję u niego. Nie mam nic takiego. Proszę o meldunek bez tych formalności, ale słyszę, że nie ma takiej możliwości. Pracują do 17:00, mam jeszcze 40 minut albo mogę przyjść jutro.

Pytam, czy jak przyniosę papier z hotelu, to czy dostanę meldunek do końca 8 kwietnia, bo na tyle potrzebuję. Będę wracał do Mołdawii z Rybnicy. W odpowiedzi słyszę, że tak, ale jeśli przyniosę papier z hotelu, że opłaciłem dwa noclegi. Tłumaczę, że jutro wieczorem planuję wyjazd do Rybnicy, a nocleg w Tyraspolu będę miał jeden. To mam uzyskać nowy meldunek w Rybnicy – stwierdza milicjantka. Ale ten, który mam się kończy o 14 jutro. Dobrze, to jak przyniosę potwierdzenie tego jednego noclegu, to dostanę meldunek do 23:59 siódmego kwietnia. Nie zadowala mnie to. Skoro planuję wyjazd wieczorem do Rybnicy, to nie wiem czy przed północą tam dotrę. Zanim znajdę hotel, jakiś posterunek milicji. Będę kilka godzin bez meldunku wtedy, a wyczytałem, że kary za jego brak wynoszą do 750 euro. Słyszę, że jak tylko kilka godzin będę bez meldunku, to problemów miał nie będę. A kto mi to zagwarantuje? – myślę sobie. Rozmawiamy już dobre 10 minut i słyszę, że może być tylko tak jak mi kobieta tłumaczy. Czyli co? Mam zapłacić za dwa noclegi, w tym jeden którego nie wykorzystam, aby dostać dłuższy meldunek? – znowu pomyślałem i nie spodobało mi się to. Kolejna refleksja była taka, a gdybym wyjechał na chwilę z Naddniestrza i wrócił. Dostałbym papier na kolejne 24 godziny, przynajmniej tak powinno być w teorii.

Stanęło na tym. Przynoszę kwit za jeden nocleg mam meldunek do północy z 7 na 8 kwietnia. Przynoszę za dwie noce, mam meldunek do północy z 8 na 9 kwietnia. Fakt, że wyjadę jutro wieczorem do Rybnicy i być może przed północą nie zdążę załatwić nowego meldunku, nie jest żadną okolicznością uzasadniającą wydłużenie otrzymania meldunku w Tyraspolu. A przecież w Rybnicy milicja może znaleźć jakiś powód, by uznać, że meldunku mi dać nie mogą. Wracam do szlabanu i opowiadam sympatycznemu milicjantowi jak wygląda sprawa. On, a później także jego kolega, radzą, bym wyjechał jutro przed 14 do Kiszyniowa i potem znowu wrócił, aby otrzymać papier na kolejne 24 godziny. Fakt, to nie jest droga operacja finansowa, ale marnowanie czasu już tak. A strasznie tego nie lubię. Co nie zmienia faktu, że mam z całej sytuacji niezły ubaw, pod tytułem, wiedziałem że tak będzie. To jest właśnie wschód i absurdalne sytuacje. Nawet Rosja zmusza do meldunku „dopiero” po 72 godzinach, ale Naddniestrze już po 24-ch. Między innymi dla tych absurdów kolejny raz wybrałem się w taki a nie inny rejon świata.   

                                        tiras3

Na nocleg zamierzam zatrzymać się hotelu Aist, ponoć najtańszym w Tyrapsolu. Położony jest nad Dniestrem, może z 10 minut spacerem od biura meldunkowego, a więc blisko. Pytam ludzi o drogę. Pada deszcz i jest strasznie nieprzyjemnie na dworze. Od strony miasta staje przede mną okropny blokowaty budynek, trwa jakiś remont. Dziurawy asfalt. Od strony Dniestru jest niewiele lepiej, ale to tam znajduje się główne wejście do czegoś co na pewno na miano hotelu nie zasługuje. Super. Uwielbiam poradzieckie hotele, zawsze jest wesoło. Do środka wszedłem od remontowanej strony budynku. Jacyś faceci na ekranach oglądali jakieś mecze, ruletkę. Chyba to była miejscowa wersja zakładu bukmacherskiego. Dym papierosów, krzesła, jakieś kartki, zeszyty i sporo na czarno ubranych mężczyzn zapatrzonych w monitory. Co za klimat. Podchodzę do recepcji, gdzie siedzi młoda dziewczyna. Chcę wynająć pokój. Na dwa noclegi, ale za drugi zapłacę jutro. W praktyce nie zapłacę, ale będę miał meldunek jaki potrzebuję. Niestety tak się nie da. Ona musi mieć w papierach, że wszystko jest opłacone. Trudno. Niech będzie jeden nocleg. Daję paszport. Mówi kwotę 150 rubli, ale po chwili, że nie, 200. I to był jej błąd. Gdyby od razu powiedziała 200, zapłaciłbym, a tak zapytałem dlaczego 200? Bo dla cudzoziemców jest drożej. Miała otwarty mój paszport, a o pokój pytałem po rosyjsku, plecak leżał pod okienkiem, nie zauważyła faktu mojej cudzoziemskości. Na co ja, że wymieniłem tylko parę groszy i 150 rubli mam, ale 200 nie (w praktyce na styk te 200 rubli może by się uzbierało). Muszę pójść do kantoru, pytam gdzie jest, otrzymuję informację. W tym czasie recepcjonistka daje ochraniarzowi dwa klucze do dwóch różnych pokojów, na dwóch różnych piętrach, bym wybrał sobie. Gdy odchodzę od okienka dziewczyna pyta, czy jej doniosę te 50 rubli? Na co, że ja też Słowianin jak ona, więc jaki tam ze mnie inostraniec (cudzoziemiec). Roześmiała się i powiedziała w porządku, 150 rubli. Ona wypełniała dalej papiery z moim paszportem, ja ruszyłem z ochraniarzem prehistoryczną windą na szóste piętro. Pokój taki jak się spodziewałem, jak w hotelu w opustoszałym mieście Prypeć, koło elektrowni atomowej w Czarnobylu. Od budowy budynku nic w tym pokoju się nie zmieniło, a wybudowano go pewnie z 50 lat temu. Dwa wąskie łóżka, nie dziękuję. Po trzech noclegach w samochodzie chcę większe i mam nadzieję, że takie jest w pokoju piętro niżej. Oto jest, podwójne, biorę, zrzucam plecak. Pięć minut później dziewczyna osobiście przynosi mi rachunek i paszport. 150 rubli naddniestrzańskich to blisko 14usd, wcale nie mało (kursy walutowe: 1usd = 11,005 rubli, 1 euro = 11,186rubli, 100hrywien = 40 rubli, 1lei mołdawski = 0,59 rubla, a za 100 rubli rosyjskich płacili 17 naddniestrzańskich).

Pokój. Tyle razy już w takich spałem. Klimat jedyny w swoim rodzaju. Mnóstwo wspomnień. Mam do nich sentyment. Drzwi wyjściowe się nie zamykają, trzeba cały czas mieć je zamknięte na klucz, by nie były otwarte. Ale i tak gdybym się o nie oparł od strony korytarza, wpadłbym do środka. W mini przedpokoju jakiś wieszak a w pokoju bardzo stare łóżko. Są dwie poduszki, a w szafie znalazłem koce, prehistoryczne prześcieradło i poszewkę, w którą należy włożyć koc. Szkoda zabawy, mam śpiwór, a jakby co nawet własną turystyczną poduszkę. Stolik i dwa krzesła, stary dywan i podłoga z odklejonym gumolitem. Wszystko pamięta stare dzieje. Na tym stoliku niemal zabytkowe talerzyki, spodeczek, dwie szklanki. W brudnych oknach firanka, a pod nimi nie działający kaloryfer. Temperatura w pomieszczeniu niewiele przekracza 10 stopni Celsjusza i wiem, że lepiej nie będzie. Drzwi na balkon są otwarte. Malutki balkonik oddzielony od pozostałych kawałkiem dykty, za to jaki widok. Na drzewa jeszcze bez liści, a za nimi Dniestr. W łazience stara żeliwna wanna, tylko jeden kurek do lodowatej wody. Typowy radziecki papier toaletowy, niektórzy twierdzą, że ścierny, ale mnie pasuje. Dużo szarego papieru mocno ściśniętego nie zajmuje wiele miejsca. Sporo ludzi na wschodzie do dzisiaj go używa, mimo że w sklepach mają czterowarstwowy. Kibel znośny, w łazience wszystko stare, połamane, dziurawe. Świetnie. Fajnie jest się czasami przenieść do Związku Radzieckiego, a Naddniestrze jest takim poradzieckim reliktem. Gorzej, że w tej lodowatej wodzie muszę wziąć prysznic. Kąpię się na lodowcach w rzekach i jeziorach, to taki prysznic mi nie straszny. Odświeżony postanawiam ruszyć na miasto. Szaro, buro, pada deszcz, wieje porywisty lodowaty wiatr, zbliża się noc. Atmosfera jak na końcu świata albo na innej planecie. Nikomu poza mną nie  przyszło do głowy zwiedzać w tym czasie Tyraspola. Mijam miejscowy sąd, sklepy. Lepsze, gorsze. Lombardy. Brzydkie bloki, szklane mało urodziwe niewielkie budynki, ale też sympatyczne pewnie około stuletnie. Całkiem nieźle przemierzyłem już centrum w drodze do biura meldunkowego. Snuję się bez składu i ładu. Niektóre chodniki są w dobrym stanie, ale na niektórych można połamać sobie nogi albo utonąć po kostki w wodzie. Piździ bardzo, dlatego dziwię się licznym dziewczynom w spódniczkach. One muszą mieć rosyjskie geny, bo to charakterystyczny obrazek dla Rosji. Wydaje mi się, że wszyscy się na mnie gapią. Nie wydaje mi się, tak jest. Duży aparat na szyi robi swoje. Aczkolwiek na ulicach mało ludzi. Co jakiś czas mija mnie samochód milicji. W eleganckim supermarkecie Sheriff (na fasadzie także pisownia cyrylicą), wymieniam więcej rubli i robię małe zakupy spożywcze. 20,4 rubli zapłaciłem za dwa jabłka, puszkę sprite`a, mały chleb, litrowy sok cappy pulpy (z miąższem pomarańczy) – bardzo je lubię, ale nie wiem czy w Polsce je kiedykolwiek widziałem. Inna rzecz, że sporadycznie bywam w większych sklepach. Sheriff jest czynny do 20:00 i znajduje się w sąsiedztwie hotelu Aist, który położony jest przy ulicy Nadbrzeżnej, oraz pomiędzy ulicami Sverdlov i Sevcenco. Większych zakupów nie potrzebowałem, w hotelowym pokoju, jak to dumnie brzmi, miałem sporo polskich wędlin oraz pasztetów, ale i w Mołdawii i w Naddniestrzu też można się we wszystko zaopatrzyć.

Czekam aż całkowicie zapadnie zmrok, by zobaczyć miasto nocą. Prawię godzinę spędzam w kawiarence internetowej, płacąc za ten czas 7 rubli. Jest dosyć blisko hotelu Aist, pracownicy pobliskich sklepów znają to miejsce. Kawiarenka jest w piwnicy, trzeba schodkami zejść w dół. Pytałem chłopaka-pracownika kawiarenki o parlament Naddniestrza, ale wiedział tylko, że coś takiego jest, ale nie wiedział gdzie (bardzo blisko miejsca jego pracy jak się okazało).

Ciemności nastały. I trzeba przyznać, że niektóre budynki w Tyraspolu się pięknie podświetlone. Także most nad Dniestrem i cerkiew. Wracając do gastinicy (hotelu) przy drzwiach stało pięciu milicjantów, zaś w samym holu pusto. Nikt nic ode mnie nie chciał. Udałem się do pokoju. Czas było coś zjeść i wyspać się na mało wygodnym łóżku. Ale zważywszy, że na siedem noclegów, to był drugi w łóżku, nie miałem prawa narzekać. Liczyłem, że w nocy nie zmarznę jak podczas noclegów w samochodzie, ale pomyliłem się.

Następnego dnia czekało mnie poranne zwiedzanie Tyraspola, oby pogoda była lepsza – myślałem zasypiając. 

  • Na zdjęciach:
  • 1) Dworzec Kolejowy w Tyraspolu.
  • 2-6) Okolice pokazujące biuro meldunkowe oraz samo biuro meldunkowe w Tyraspolu. Zdjęcie nr 3 jest na wprost skrętu w lewo do biura, a zdjęcie nr 4 jest z tego samego ujęcia, 50 metrów w głąb tej bocznej drogi widać biały budynek, to biuro meldunkowe.
  • 7-19) Hotel Aist w tym rzeka Dniestr przed hotelem.
  • 20-27) Centrum Tyraspolu w dzień i po zmroku. Widać między innymi Sąd Konstytucyjny i Bank Republiki.
  • 28) Waluty mojego wyjazdu, od lewej: ruble naddniestrzańskie, leje mołdawskie, hrywny ukraińskie.


Znajdź mnie

Reklama

Wydarzenia

Brak wydarzeń

nationalgeographic-box.jpg
redbull-225x150.jpg
tokfm-box.jpg
tvn24bis-225x150.jpg

Reklama

Image
Klauzula informacyjna RODO © 2024 Grzegorz Gawlik. All Rights Reserved.Projekt NRG Studio
stopka_plecak.png

Search