Blog

Blog

Wyspa Bunaken i rafy koralowe (Indonezja)

Rafa koralowa kolo wyspy Bunaken

W planie wyprawy mialem i mam przewidziane tylko jedno miejsce, gdzie moim zadaniem bedzie siedzenie w morzu. Pod warunkiem, ze wyrobie sie w terminie z wulkanami na Sulawesi. Tym miejscem byla wyspa Bunakem wraz z sasiednimi. Polozona 8km od portu w Manado. Mozna na nia doplynac publiczna lodzia od poniedzialku do soboty za 50tys. rupii albo wynajac lodz prywatna, zazwyczaj pada cena 300tys. rupii. Lodzie publiczne na wyspe wyplywaja 14-15, a z wyspy do Manado 8-9. Rejon Bunaken slynie z raf koralowych, a nurkowie twierdza, ze jest to jedno z najlepszych na swiecie miejsc do uprawiania tej pasji. Do tego turystow tu nie za duzo. Ja na tej wyprawie nurkowac nie planowalem, tylko sie zrelaksowac nie robiac nic za bardzo. Co nigdy mi nie wychodzi, bo ja nie potrafie nic nie robic.  

Na wyspe plynie sie niecala godzine. Jest to park narodowy, rafy koralowe uwazane sa za jedne z najpiekniejszych na swiecie, do tego pelno tu ryb duzych i malych, zolwi morskich. Moim celem by resort Panorama- dobre ceny, dobre jedzenie. Za 150tys. rupii trzy posilki i pokoj z lazienka. Prymitywne to troche, ale wystarczajace, dla mnie wrecz luksuowe. Sa tez troche drozsze pokoje do wynajecia o wyzszym stanardzie. Najnizsze ceny na wyspie to 100tys z mniejsza liczba posilkow lub w mniej ciekawych miejscach.  Najczestsze to 200-250tys. Bunaken i inne to wyspy czesciowo wulkaniczne, otoczone rafa koralowa, wiec to nie jest miejsce do taplania sie w morzu, plaze tez nie sa duze. To miejsce do obserwowania raf koralowych i zycia podwodnego. Schodzisz na plaze, pare krokow i zaczyna sie rafa konczaca glebia 100-200m dalej.

Pierwszego dnia pobytu wybralem sie z nurkujacymi lodzia na okoliczne wyspy i rafy. Pobawilem sie w snorkeling, ale w mojej wersji, jedynie z maska, bez pletw i rurki. Tak wole. Kolejego dnia snorkelingowalem przy resorcie i ogladalem lasy namorzynowe. A w wodzie oprocz koralowcow, rozgwiazd, ryb wiekszych i mniejszych widzialem zolwie morskie i weze morskie. Niektore z tych ostatnich sa grozne dla ludzi, tak samo jak niektore  czesci rafy parza i sa trujace. Wiedzac to, kolejny raz sprawdzilem na wlasnej skorze. O ostre koralowce porozcinalem sobie rozne czesci ciala. Musze wszystkiego dotknac. Taka choroba. 

To byl bardzo milo spedzony czas, siedzialem wiele godzin w wodzie, spalilo mnie slonce. Mam krem z dobrym filtrem, ale slonce nie jest moim przyjacielem, krem do opalania takze i zaczynam go uzywac dopiero jak mnie spali, czyli gdy jest za pozno. Z premedytacja tak od lat. 

Widzialem na Bunaken najladniejszy zachod slonca podczas dotychczasowej wyprawy. 

Kazdy resort wspolpracuje z jakas szkola nurkowania. W Panoramie jest Sven, Niemiec szwedzkiego pochodzenia, ozeniony z Indonezyjka i mieszkajacy na Bunaken. Calkiem sporej wysepce, z trzema wioskami. Ceny ponoc atrakcyjne jak na nurkowanie, chociaz kwoty ktore slyszalem jakos mnie nie przekonaly do tej opinii. Moze dla Australijczykow sa atrakcyjne. Podstawowy kurs, by w ogole zejsc pod wode 400tys rupii. Kazde nurkowanie 300 tys rupii, a podczas wyplyniecia nurkowan moze byc kilka. Przy wiekszych pakietach jest taniej, np. Fin, samodzielny nurek, wykupil 20cia nurkowan i wyszlo mu 150tys za nurkowanie - to jest dobra cena. Podstawowy kurs nurkowania 4-5mln rupii, u Svena 4,5mln rupii. Dolar teraz dobrze stoi do rupii, bo dostaje sie 11tys, ale czy to sa takie zachecajace ceny? 

Jedzenie w Panoramie bylo obfite, chociaz oparte wylacznie na rybach i przede wszystkim ryzu, makaronie oraz warzywach. Raz byly frytki i jajko. W okolicy zadnego sklepu, wiec nie bylo gdzie tracic pieniedzy, a na miejscu mozna kupic piwo bintang za 45tys rupii, zdaje sie ze 0,7l. mala cola 10tys, woda pitna za darmo.Jadac z resortu drogami, waskimi, marnymi, na wyspie sa tylko motorki, od publicznego "portu" jest dobre kilka kilometrow. 

Ludzie. Malo przypadkowych. Fajna ekipa, fajne imprezy z czaptikusem miedzy innymi czyli lokalnym domowym alkoholem, bardzo miedzynarodowo, przede wszystkim europejsko. A najfajniesze, ze za sasiadow mialem Radka i Anie. Nie spodziewalem sie tutaj Polakow. Radek byl w tym momencie osiem miesiecy w podrozy, glownie zeglarskiej, nie ma daty powrotu do Polski. Ania wpadla na wakacje, w odwiedziny. Plyna na katamaranie Australijczyka jako zaloga, tzn Radek i Arek, ktory pozostal na katamaranie i z kapitanem ja naprawial. Radek wybral sie na chwile relaksu. Bardzo fajnie spedzilismy czas. Przyjechali dzien przede mna i wyjechali dzien przede mna.

 Przedostatniego dnia wialo i tony smieci z Manado przyplynely na rafe koralowa Bunaken od strony ladu. Na plaze rowniez. Syf niemilosierny. Jak Indonezja nie zacznie robic czegos madrego ze smieciami, to blisko 250mln ludzi zniszczy w koncu cala przyrode regionu. 

Morze bylo bardzo gorace, komputery nurkow, 20 metrow pod woda pokazywaly temperature 28 stopni Celsjusza. Slone rowniez jest bardzo. Milosnicy muszli maja tutaj raj. Nawet na plazy mozna znalezc wele pieknych okazow. Inna sprawa to regulacje prawne wynikajace z Konwecji Waszyngtonskiej i zalacznikow do niej. 

Mimo czasu na relaks, to wstawalem o 5:00, nie tylko tutaj, takze w Manado i Tomohon. Nie bo chcialem, nie przez muzulmanskie modlitwy. Przez piejace koguty. 

Plaze nie sa szerokie na Bunaken i sasiednich wyspach, w tym jednej z wygaslym wulkanem, ktory porasta dzungla. Podczas przyplywu niektore plaze znikaja calkowicie. 

Powrot z Manado do Jakarty odbyl sie z przygodami. Taksowkarze chcieli za duzo za kurs na lotnisko i nie mieli ochoty opuscic ani rupii to zdecydowalem sie na ojek, ktory 4km przed celem zlapal gume. Potem piechota i mikroletem dotarlem na nie. Oba loty do Surabayi i Jakarty mialy opoznienie, odpowiednio o 30 i 60min. Zreszta 6 tygodni w Indonezji i zaden autobus, pociag ani samolot nie dotarl nigdzie punktualnie i na cud nie licze przez ostatnie dwa tygodnie. Pasazerowie samolotow tez byli bardzo indonezyjscy. Takiego chlewu w samolocie nie widzialem nigdy. Polowa z nich tacki po jedzeniu, butelki, chusteczki, papierki, skory od banana wrzucila po prostu pod siedzenia. Ja sie nie dziwie, ze potem wsiadam do brudnego samolotu, ktory pracuje non stop, ma przerwy po 30 min. W tym czasie tego chlewu nie da sie posprzatac. A niektorzy jeszcze smieci upychaja w kieszeniach foteli. Nigdzie na swiecie czego takiego nie widzialem. Indonezja jest jednym wielkim smietniskiem, to widocznie samoloty na trasach krajowych tez musza takie byc. Wylatujac z Manado zaplacilem oczywiscie podatek 40 000, ale co ciekawe miedzynarodowe loty sa tam oblozone nizszym podatkiem niz w innych czesciach Indonezji, bo kwota 100tys a nie 150tys. rupii. Lecac nad Surabaya widzialem kilka drog szybkiergo ruchu biegnacych przez miasto, co tutaj jest niezwyklym widokiem. Emocji nie zabraklo tez w Jakarcie. Okazalo sie, ze 20 osob nie dostalo bagazu. Sriwijaya wyjasniala, ze samolot jest pusty i nie ma wiecej. W koncu jednak ktos poszedl do samolotu i bagaze sie znalazly. Taki drobiazg, nie zauwazyc okolo 30stu pakunkow. Nie dosc, ze samolot wyladowal z godzinnym opoznieniem, to jeszcze kolejna godzine stracilem oczekujac na bagaz. Ale sie znalazl, wybaczam. 

Wyprawa jest bardzo intensywna, ostatnie trzy tygodnie wrecz szalone, taki bedzie nastepny. Co do trzech poprzednich to tydzien w Australii, tydzien na Jawie i tydzien na Sulawesi. W ciagu tygodnia zdobylem 4 wulkany na 3 roznych wyspach: Jawie, Anak Krakatau i Sulawesi.

Dygresje

Jadac ojekiem przez Bunaken, jego kierowca powiedzial mi tak: wy ludzie z Europy jestescie madrzy, nie to co my, Indonezyjczycy sa glupi. Chodzilo o to, ze narzekal, iz pracujac na ojeku nie ma duzych pieniedzy i Europejczyk mu poradzil, by tam gdzie mieszka jego babcia, nad morzem, zrobic osrodek wczasowy, taki jakie sa na sasiednich dzialkach. Poza tym bardzo mu sie podobalo, ze jak my cos mowimy, umawiamy sie, to dotrzymujemy slowa - jechalem z nim w obie strony (do resrotu i z resortu). Kilkukrotnie w Indonezji slyszalem slowa, ze oni sami sa glupi. Niezwykle. Nie spotkalem sie z czyms takim dotad. Ja tak daleko bym sie nie posunal w ocenach. Mamy wiec diagnoze, to pierwszy krok do sukcesu. Teraz czas na kolejne. Trzeba sie wziac do pracy i za kilka pokolen beda tego efekty. Konieczne jest jednak obcowanie z innmi narodami, zwlaszcza z tymi bardziej rozwinietymi. To w przypadku Indonezji moze byc klopotliwe. Bylem w wielu krajach arabskich, niearabskich ale muzulmanskich. Jedne sa bardziej otwarte  na ludzi, inne mniej. Ale generalnie widac tendencje do izolacji. Muzulmanie czesto sa zamknieci na innych. W koncu szyici i sunnici potrafia sie mordowac wzajemnie z namietnoscia, to co dopiero obcowanie z jakims katolikiem, czy o zgrozo ateista. A bogaty i rozwiniety Zachod to glownie katolicy i ateisci. Wielu muzulmanow nie jest wstanie przelamac tej bariery, wola zyc tylko w swoim srodowisku.

Skad w odleglych zaktkach swiata biora informacje o cudzoziemcach? Nie z wlasnych wyjazdow. Dla 99,9 procent miejscowej ludnosci sam bilet lotniczy jest nieosiaglany. Wiedze zdobywaja przede wszystkim od nas samych. Poza tym z telewizji, gazet, od znajomych zaslyszane historie. Dlaczego o tym pisze, bo my sami, turysci, podroznicy, jestesmy winni, ze jest drogo, coraz drozej w miejscach, ktore byly tanie. Przyklad. Akurat z Nepalu, ale ten mechanizm wszedzie dziala tak samo. Nepalski przyklad jest za to bardzo wyrazisty. Jestem w sklepie ze sprzetem outdoorowym. Niemcy kupuja koszule z materialow szybkoschnacych, Francuzi polary. Koszule to podrobki swiatowych marek warte najwyzej 5USD, ale sprzedawca zapewnia, ze sa najwyzszej jakosci, kosztuja 50USD. Jakosc jest marna. Polary z kolei tez maja cene 50USD, mimo ze sa warte najwyzej 5USD, w polskich marketach kupuje sie takie po 14,99PLN. Co robia Nimecy i Francuzi, placa po 50USD i sa szczesliwi ze swietnego zakupu. Jak to interpretuje Nepalczyk czy Indonezyjczy albo Peruwianczyk. Ze bialasy maja plecaki pelne USD, i dla nich 50USD to jak w Nepalu 5USD. W efekcie wszystko ostro drozeje. Gdyby sie bialasy targowaly, nie byly frajerami, byloby taniej i ja nie mialbym problemow. Nepalczyk nie sprzeda mi bowiem koszuli ani polaru za 5USD, mimo ze tyle sa warte. Bo przyjdzie Niemiec, Francuz czy Brytyjczyk i zaplaci 50USD. A Nepalczyk nie rozroznia, ze Polak jest wielokrotnie biedniejszy niz Niemiec. Dla niego to taki sam worek dolarow. Ten mechanizm swietnie widac w Indonezji. Dla Niemca 50USD to nic, po co sie bedzie targowal, Indonezyjczyk sie dziwi i podwyzsza wszystkie ceny, skoro gotowi jestesmy tyle zaplacic. Przynajmniej wielu z nas. Dlatego mam watpliwosci kto jest glupi. Czy na pewno Indonezyjczycy? Obserwujac ludzi Zachodu tutaj wydaje mi sie, ze jest zupelnie odwrotnie. 

Sfrustrowani podroznicy. Spotykam takich na kazdej wyprawie. Na tej, ostatni taki sie trafil na wyspie Bunaken. Austriak, przyjechal na jeden dzien. Jednych dopada to po kilku tygodniach podrozy, innych po miesiacach, na szczescie nie dopada wszystkich. Po czym poznaje sie sfrustrowanego podroznika? Jego wyprawa jest najlepsza, to co zobaczyl jest najlepsze, to co robi i jak robi jest jedynie sluszne i bedzie tego bronil do ostatniej kropli krwi. Gdy ktos mowi ze widzial to, ze cos zrobil tak i tak - to zrobil zle i widzial cos marnego. Sfrustrowany podroznik jest idealnym podroznikiem, najmadrzejszym. Nie da innym dojsc do slowa albo slucha z lekcewazaca mina. Rzadko sie usmiecha i zachowuje sie np tak. Siedze sobie na plazy, podziwiam zachod slonca, jest na niej Austriak. Tutaj tylko lapie internet, a chce kupic bilet lotniczy - jakby nie mogl tego zrobic wczesniej, pozniej. Jakby nie mogl przewidziec, ze tutaj moze nie byc internetu. Cos mu nie wychodzi, krzyczy, chodzi i mowi do siebie. Poza tym takiego podroznika wszystko meczy, denerwuje, wscieka sie o drobiazgi. Widac, ze walka z problemami wyprawowymi, czasami z miejscowymi ludzmi, ciagle organizowanie transportu, noclegow, targowanie, zalatwianie, nie tylko juz meczy, ale niemal sprawia bol. Ma tego dosc. Po prostu sfrustrowany podroznik to osoba z zaburzeniami psychicznymi.

W Panoramie byl Nowozelandczyk pracujacy w Australii, mowil ze wykwalifikowany robotnik, czy gornik zarabia 50-55 dolarow australijskich na godzine. Moze zmienie zawod?

Pozdrawiam

Gregor

Na zdjeciach: jedna z kolacji, czyli duza ryba, rafa koralowa, brzeg, w tym z lasem namorzynowym, zasmiecone morze, mocno miedzynarodowa impreza. Na jednym zdjeciu jestem w towarzystwie Ani i Radka.


Znajdź mnie

Reklama

Wydarzenia

Brak wydarzeń

nationalgeographic-box.jpg
redbull-225x150.jpg
tokfm-box.jpg
tvn24bis-225x150.jpg

Reklama

Image
Klauzula informacyjna RODO © 2024 Grzegorz Gawlik. All Rights Reserved.Projekt NRG Studio
stopka_plecak.png

Search